Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jaszek z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 11351.14 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.39 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jaszek.bikestats.pl
Widget Pogodowy
ScreenSaver Forecast by yr.no
Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczka

Dystans całkowity:9646.17 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:550:38
Średnia prędkość:17.52 km/h
Maksymalna prędkość:66.30 km/h
Suma podjazdów:7103 m
Suma kalorii:324711 kcal
Liczba aktywności:156
Średnio na aktywność:61.83 km i 3h 31m
Więcej statystyk

Zaprojektuj i pojedź - Trzebież Szczeciński

Środa, 15 sierpnia 2012 | Komentarze 6

Przebyte 82.80 km, w czasie 04:39 h, średnio 17.81 km/h, maksymalnie 41.00 km/h, przy temp. 22.0 ºC

Szczecin - Głębokie - Żółtew - Bartoszewo - Tanowo - Turznica - Drogoradz - Trzebież Szczeciński - Jezioro Piaski - Podbrzezie - Tanowo - Pilchowo - Głębokie - Szczecin

W przeddzień wyjazdu zaproponowałem na forum RS wycieczkę realizowaną w systemie "Zaprojektuj i pojedź" czyli spotykamy się o 10:00 na Jeziorku Słonecznym i w zależności od liczby osób, możliwości, pogody, wiatru i chęci do pedałowania ustalamy trasę. Z takim miszmaszem skojarzył mi się Paprykarz szczeciński więc nadałem wpisowi taką nazwę kodową, co niektórzy blednie zinterpretowali, ze będziemy zajadać się tym lokalnym przysmakiem ;-).

Propozycji było kilka, po piętnastominutowej dyskusji ustaliliśmy: Trzebież Szczeciński. Teraz jeszcze pięć minut na ustalenie trasy, która pojedziemy, pamiątkowe zdjęcie uczestników i możemy ruszać.



Jedziemy w kierunku Tanowa Czerwonym Szlakiem od Głębokiego, ale najpierw sprawdzamy postępy prac na budowie Hali Sportowej.







Szybki przejazd przez las, po piaskach spowodował zwiększone zapotrzebowanie na płyny



Po zrobieniu zapasów żarełka i płynów w sklepie w Tanowie robimy popasik nad Gunicą. Wita nas Szarik, no a tam gdzie włochaty olbrzym, tam nie może zabraknąć...



Cała grupa pakuje kanapki w siebie,



A Basia, no przecież wiadomo



Po przekroczeniu Gunicy i minięciu szkółki leśnej skręcamy w prawo na drogę, którą zaproponował Ernir. Mówił, że jest to fajna ubita leśna ścieżka, i w gruncie rzeczy tak było...





...ale po dojechaniu do słynnej drogi leśnej nr 27 zapadła decyzja o zamianie trasy na bardziej ubitą





Przed Nową Jasienicą zrobiłem sobie samotnie skrót przez las, po drodze w pewnym momencie myślałem, ze trzeba będzie zawrócić, bo teren zrobił się mocno podmokły, ale się udało



mogłem więc zaczaić się z aparatem na nadjeżdżającą grupę



W Drogoradzu konie zdawały się wyglądać zwyczajnie



czego nie można powiedzieć o drzewach, takiego cudu jeszcze nie widziałem, połączenie przyrody z techniką czyli drzewo oplecione piorunochronem





Jeżeli zobaczysz taki widok jak poniżej czyli wagony i drewno, to znak, że dotarłeś do Trzebieży



Dworzec lata świetności ma już za sobą



Udało mi się uwiecznić na zdjęciu dwóch złomiarzy buszujących przy torach, łudząco podobnych do znanych mi rowerzystów



Tory z braku ruchu i opieki zarastają roślinnością



Padło pytanie, czy ktoś wie, co to za roślinka. Odpowiedź: zrób zdjęcie, na pewno Tunia będzie wiedziała. Zatem Tunia, wzywam Cie do tablicy ;-)



No i udało się, jesteśmy u celu podróży. Jak to mówią niektórzy, morze dla ubogich. Robimy długi popas na lody i moczenie w wodzie.





Powrót drogami leśnymi nr 14 i 18, zahaczając Jezioro Piaski





Kiedy Basia studiowała mapę, Beata i Marzena robiły chyba pojedynek na miny, prawie jak Syfon z Miętusem w Ferdydurke



Jeszcze tylko zdjęcie dostrzegalni przeciwpożarowej na Piaskowej Górze i pognaliśmy w dosyć żwawym tempie w stronę Szczecina





Bardzo fajna wycieczka w nieznane, przepraszam zawiedzionych brakiem Paprykarza, ale to miała być tylko metafora ;-)

A dlaczego Trzebież jest Szczeciński można poszukać w tym wpisie


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Meklemburgia-Pomorze Przednie czyli "Co się odwlecze, to nie uciecze", chociaż...

Sobota, 11 sierpnia 2012 | Komentarze 10

Przebyte 108.80 km, w czasie 05:55 h, średnio 18.39 km/h, maksymalnie 41.60 km/h, przy temp. 21.0 ºC

Greifswald - Kemnitz - Lanken - Loissin Bungalowsiedlung - Lubmin - Freesendorf - Freest - Kröslin - Karnin - Wolgast - Hohendorf - Zarnitz - Hohensee - Waschow - Lassan - Murchin - Anklam

Pod koniec czerwca Jewti napisał na forum RS Planujemy jednodniową wycieczkę rowerową po trasie Straslund-Greifswald-Wolgast-Peneemunde-Swinoujście. Od tamtej pory już trzy razy próbowaliśmy zrealizować plan, i za każdym razem kończyło się to fiaskiem. Wydawało mi się, że naszym przeciwnikiem była tylko pogoda, ale po tej wyprawie wydaje mi się, że mamy do czynienia z jakąś większą siłą. No bo jak można nazwać takie nagromadzenie zdarzeń, które miały nas zawrócić z wycieczki - coincidence?

Zaczęło się niewinnie, Ania złapała gumę, normalna rzecz na wycieczce rowerowej. Nie opóźniło to nam wyjazdu bo naprawa odbywała się podczas jazdy pociągiem. W Pasewalku mieliśmy przesiadkę i część grupy pojechała rozejrzeć się po mieście. No i kolejny incydent - Monter wraca z urwaną kierownicą. Pewnie wiele osób taka sytuacja zmusiła by do odwrotu, lecz nie dla takiego zahartowanego w boju chłopaka, coś tam odkręcił, coś przykręcił, poprawił gumą do żucia i w drogę. Ale usłyszeć od Mistrza Skrótów: dzisiaj poproszę tylko asfaltami - bezcenne.

W tym samym czasie Bronik pojechał się przebrać w jakieś ustronne miejsce. Tajemnicza siła wysłała mu sms'a z numerem do ambasady i stawką w roamingu, i gdy jadąc rowerem odczytywał wiadomość, usłyszał zza krzaka HALT! Skończyło się mandatem w wysokości 25€. Nie wiem, czy niemiecka policja zawsze jest taka zasadnicza, czy Piotrek miał pecha, bo w tym dniu były planowane w okolicy manifestacje neofaszystów i ich przeciwników, z związku z czym było mnóstwo policjantów w bojowym ekwipunku.

Po pewnym czasie, gdy sytuacja wydawała się ustabilizowana, jakiś rozpędzony niemiecki szoszon pojawił się na kursie kolizyjnym Bronika, ale dzięki refleksowi zakończyło się tylko na obtarciach lakieru. I już do końca wycieczka toczyła się powoli do celu, baaardzo powoli.

Trzeba będzie powtórzyć wycieczkę na tym kierunku bo widoki zapierają dech w piersi i warto się nimi nacieszyć.





























































Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Löcknitz - plaża i zakupy

Środa, 25 lipca 2012 | Komentarze 5

Przebyte 52.90 km, w czasie 02:20 h, średnio 22.67 km/h, maksymalnie 41.30 km/h, przy temp. 30.0 ºC

Szczecin - Przylep - Stobno - Bobolin - Schwennenz - Grambow - Ramin - Löcknitz - Plowen - Linken - Lubieszyn -Dołuje - Skarbimierzyce - Mierzyn - Szczecin

Kolejny spontaniczny wypadzik z Anią i Krzyśkiem, w pierwszej fazie szybkie tempo, później kąpiel i zakupy w Löcknitz. Tym razem miało być 50 km i tyle właśnie było.

Wzorowo oznakowane cielaczki w okolicach Gramnow



Ta sytuacja na dróżce do Jeziora Löcknitzer See mocno mnie zdziwiła. Myślałem. ze w Niemczech takie rzeczy się nie zdarzają. Musieliśmy uprzątnąć ten śmietnik, żeby możliwa była dalsza podroż





W miejscu pokazanym mi przez Roberta kilka dni wcześniej, w pobliżu 1000 letniego dębu schłodziliśmy rozgrzane na 30 stopniowym upale ciała



A kolejny etap chłodzenia miał miejsce na dziale mrożonek w Netto ;-)



Autoportret



I powrót w spokojniejszym tempie z podziwianiem uroków lata









Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Nieoficjalny objazd Miedwia pod wodzą Jarka "Gadzika"

Niedziela, 22 lipca 2012 | Komentarze 3

Przebyte 116.00 km, w czasie 05:25 h, średnio 21.42 km/h, maksymalnie 45.00 km/h, przy temp. 20.0 ºC

Szczecin - Dąbie - Wielgowo - Zdunowo - Kobylanka - Morzyczyn - Kunowo - Koszewko - Koszewo - Wierzbno - Grędziec - Okunica - Ryszewo - Turze - Młyny - Giżyn - Dębina - Kołbacz - Dobropole - Kołówko - Kołowo - Podjuchy - Szczecin

Jarek "Gadzik" zamieścił na forum RS propozycje wyjazdu nad Miedwie i przejazd trasą maratonu, który odbędzie się 4 sierpnia 2012. Mocno musiałem zebrać się w sobie, żeby stawić się na starcie o barbarzyńskiej jak dla mnie porze, ósmej rano w niedzielę, tym bardziej, że sobotnia wycieczka zakończyła się miłym grillem i testowaniem win z różnych stron świata. Ale nie ma rady, trzeba trochę potrenować przez maratonem i podnieść trochę tempo z wycieczkowego na sportowe.

Pamiątkowe zdjęcie zawodników



Katedry



oraz remontowanego nabrzeża i ruszamy w drogę, siadając na koło trenerowi Gadzikowi



Do amfiteatru w Morzyczynie docieramy z niezłą jak dla mnie średnią 26 km/h przebywając w tym tempie 32 km. Ekipa powiększa się do 6 osób i razem po króciutkim postoju ruszamy wokół Miedwia











W pewnym momencie zostałem w tyle z Sebastianem, pomyliliśmy drogę i dojechaliśmy do jeziorka. Skróciliśmy trochę objazd i z resztą ekipy spotkaliśmy się w Kołbaczu. Średnia malała z każdą chwilą. Z Kołbacza do Dobropola trener przeciągnął nas przez Rezerwat Osetno, pionowo po piachu do góry, więc gdy zabrakło przerzutek i sił musiałem się troszkę przespacerować z rowerem.



W Dobropolu uzupełniłem płyny i prowiant w miejscowym sklepiku, i ruszylismy na przełaj przez Puszczę Bukową.



Maszt telewizyjny w Kołowie



Udało mi się otrzymać za chłopakami do Podjuch, zjazd po bruku na ulicy Smoczej prawie urwał mi ręce. Dalej do Dziewoklicza widziałem tylko w oddali tylne światełko Sebastiana. Na starym moście zrobiłem sobie przerwę na regenerację sił i strzelenie kilku fotek.









Jeszce dużo muszę potrenować, żeby przejechać Maraton w tempie większym od wycieczkowego. Dzięki za wspólny trening.


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Casekow zamiast Stralsundu i grill zamiast ogniska

Sobota, 21 lipca 2012 | Komentarze 7

Przebyte 104.00 km, w czasie 05:56 h, średnio 17.53 km/h, maksymalnie 57.00 km/h, przy temp. 20.0 ºC

Szczecin - Ostoja - Rajkowo - Warzymice - Karwowo - Smolęcin - Kołbaskowo - Rosówek - Neurochlitz - Staffelde - Mescherin - Gartz - Heinrichshof - Hochenselchof - Casekow - Wartin - Sommersdorf - Penkun - Wollin - Bagemuhl - Woddow - Löcknitz - Bismark - Lubieszyn - Dołuje - Skarbimierzyce - Mierzyn - Szczecin

Nad wycieczką do Stralsundu wisi chyba jakaś klątwa, bo już trzeci raz z powodów pogodowo-osobowych nie doszła do skutku. W związku z tym zapisałem się na wypad do DDR pod przewodnictwem Małgosi, a głównym celem dla mnie było zobaczenie kolorowego domku, który widziałem kiedyś w relacji Rowerzystki. Wycieczka została już dokładnie opisana w relacjach Rowerzystki, Tuni i Misiacza. W sumie to nie wiem, czemu wycieczka miała w nazwie Casekow, skoro przelecieliśmy przez tą mieścinę, a moim celem było uwiecznienie domku w Hochenselchof, ale w zasadzie nic w ten dzień nie było zgodne z planem.

Na Dzień Dobry wchłonęliśmy wycieczkę, która miała udać sie do 1000 letniego dębu w Löcknitz



Jeszcze przez przekroczeniem granicy Pani Jaszkowa miala okazje przyjrzeć się z bliska własnej dętce



W drodze do Rosówką kombajny zrobiły sobie Masę Krytyczną, ciągnęliśmy się więc na nimi leniwie, a za nami stado poddenerwowanych kierowców





W Staffelde dostrzegłem biedronki giganty



A w Mescherin wyłamałem się ze schematu, i zrobiłem zdjęcie tylko jednej łódki ;-)



W Gartz zrobiliśmy lodowy popasik







I zakupy serów żółtych, które zawierają w swoim składzie żółty ser, a nie jakies dziwne substancje, jakby co, odsyłam do eksperta Misiacza



W miejscu gdzie pożegnaliśmy Tunię próbowaliśmy tańcem skłonić wiatr do zmiany kierunku i mocy, ale nasze próby spełzły na niczym. Wcześniej Misiacze odtańczyli taniec słońca, i w tej dziedzinie nie mogliśmy narzekać.



No i jest w końcu cel mojej wycieczki, kolorowy domek w Hochenselchof



No i tytułowy Casekow





Za Casekow naszą uwagę przykuły przepiękne koniki w gospodarstwie agroturystycznym





Małgosia fotografuje konie w biegu, co robi Ania nie mam pojęcia ;-)



Nie wiem o co chodzi, ale Paweł wydaje się być strasznie dumny z siebie, Beata jest pełna podziwu dla niego, a Michał wydaje się być zawstydzonym, ale może tylko ja tak to widzę...



W drodze do Sommersdorfu pojawiają się pola usiane po horyzont słonecznikami



które niestety nie chciały samodzielnie zapozować do zdjęcia



Penkun było miejscem kolejnego dłuższego popasu i podziału wycieczki na trzy grupy, ucieczkową, Misiaczową i wycieczkową, z którą udałem się do Löcknitz zobaczyć 1000 letni dąb, który był celem grupy ucieczkowej.



Po drodze robiąc zdjęcie dziewczynom dostrzegłem jakieś włochate stworzenie w głębi kadru





Ponieważ wchochacze jakoś tak dziwnie się nam przyglądały, czmychnęliśmy szybciutko w dalszą drogę



Jest i 1000 letni dąb



Na zakończenie wycieczki miało być ognisko na Taczaka, ale zamiast tego skorzystaliśmy z zaproszenia na grilla do Marzeny i Roberta. Wspólnymi siłami pomogliśmy gospodarzom osuszyć barek z zawartych w nim przepysznych winek. Nie ma to jak fajne zakończenie wspólnej fajnej wycieczki!

Także jak widać tytułowe zmiany wychodzą czasem na dobre ;-)

Wszystkie zdjęcia z wycieczki



Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Tuniowymi ścieżkami do Penkun

Niedziela, 15 lipca 2012 | Komentarze 13

Przebyte 87.80 km, w czasie 05:21 h, średnio 16.41 km/h, maksymalnie 39.60 km/h, przy temp. 20.0 ºC

Szczecin - Ostoja - Rajkowo - Warzymice - Karwowo - Smolęcin - Pomellen - Nadrensee - Storkow - Penkun - Petershagen - Beatenhof - Hohenreinkendorf - Gartz - Tantow - Rosow - Neu Rosow - Kołbaskowo - Smolecin - Warzymice - Rajkowo - Ostoja - Szczecin

W sobotę wieczorem wrzuciłem na forum RS propozycję wycieczki:

Wybieramy się z kierunku zachodnim do NRD. Ze względu na zapowiadane opady w godzinach popołudniowych start o godzinie 9:00 z południowego skraju Jeziorka Słonecznego - Gumieńce, rondo na Ku Słońcu / Derdowskiego.

Długość nie powinna przekroczyć 80 km, ale ponieważ inicjatorem wycieczki jest Monter, to należy się liczyć z jakimiś fajnymi skrótami przez piaski, bruki i gruntówki. Jeśli ktoś nie lubi deszczu i spać długo w niedziele, to zapraszamy. Tempo turystyczno - fotograficzne. Jeśli będzie sprzyjająca pogoda planowana jest kąpiel w jakimś fajnym jeziorku.


Plan podróży powstawał po drodze. Ponieważ swoja obecność zapowiedziały Małgosia i Tunia, początek wyprawy przebiegał przez Warzymice i Smolęcin. A później okazało się, że Monter ma godnego następce ;-). Tunia przeprowadziła nas przez tyle skrótów i tajnych ścieżek, że chyba nie byłbym w stanie powtórzyć samodzielnie całej trasy.

Zbiórka nad Jeziorkiem Słonecznym, od lewej Beata, Marzena, Robert, Jacek, Piotrek, Krzysiek.



Jadąc ze Smolęcina w kierunku Kołbaskowa po prawej stronie jest brukowana droga na końcu której znajduje się nieczynny obiekt techniczny kompanii radiotechnicznej 271 krt Kołbaskowo. Gdyby ktoś się tam pojawił i znalazł okulary, proszony jest o zwrot do Małgosi. Poprzednim razem wizytując to miejsce natknęliśmy się na partyzantów.







Panie miały dzisiaj dużo sesji zdjęciowych.



Z Kołbaskowa pojechaliśmy szutrową drogą w kierunku Pomellen. Droga była usiana kałużami, ale puściutka. Od Tuni dowiedziałem się, ze w tygodniu nie warto tędy jeździć, bo droga prowadzi do żwirowni po niemieckiej stronie i pędzą tędy olbrzymie wywrotki z piaskiem.



Wiatraki na horyzoncie oznaczają, że jesteśmy już w NRD



Piewrsze tajne miejsce, które pokazuje nam Tunia, jeziorko Krummersee pomiedzy Pomellen a Nadrensee







Krystalizuje się plan wycieczki, jedziemy w kierunku Penkun. Dzisiaj wiatrak w Storkow pooglądamy sobie z daleka.









Ciekawe zestawienie, jak dla mnie te dawne wiatraki prezentują się znacznie lepiej



Małgosia uczy się jazdy w SPD. Stare przysłowie mówi: Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz. Coś w tym musi być. Tutaj pierwszy upadek połączony z reumoterapią.





Zamek w Penkun widziany z daleka



Ponieważ wcześniej zwiedzaliśmy zamek, przelatujemy z prędkością huraganu i gnamy dalej.



Ciekawe zjawisko, które zobaczyłem dopiero po wywołaniu zdjęcia. Według praw fizyki Krzysiek powinien leżeć chwile potem.



Beata trafia na "swoją" wioskę



No i stało się, ktoś dostrzegł, ktoś zaproponował, wszyscy podchwycili pomysł



Przygotowania...





I akcja





W drodze do Gartz, widok na Elektrownie Dolna Odra



W Gartz uzupełniliśmy izotoniki i ruszyliśmy w poszukiwaniu czereśni. Niestety bezzkutecznie.







Do Kołbaskowa przyjechalismy skrótem Tuni, który w niczym nie ustepuje skrótom Krzyśka, a nawet je przewyższa :-)







Generalnie była to bardzo udana wycieczka z wesołym towarzystwem, i po raz pierwszy zapis tempo turystyczno - fotograficzne odpowiadał prawdzie.


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Sonnenberg - wycieczka w poszukiwaniu jeziorka z powolnym gubieniem uczestników

Niedziela, 8 lipca 2012 | Komentarze 9

Przebyte 62.50 km, w czasie 03:34 h, średnio 17.52 km/h, maksymalnie 44.40 km/h, przy temp. 25.0 ºC

Szczecin - Przylep - Stobno - Bęgardowo - Warnik - Ladenthin - Sonnenberg - Ramin - Schmegerow - Größer Kutzowsee - Blankensee - Dobra - Wąwelnica - Redlica - Bezrzecze - Szczecin

Tobiaszek rzucił na forum RS propozycję wyjazdu nad jeziorko w pobliżu Sonnenberg'u. Przejrzałem mapę, a nie mogłem zlokalizować tam żadnego jeziorka i podzieliłem się wątpliwościami na forum. Tomek zapewnił, że jeziorko na pewno występuje, więc stawiłem się w miejscu zbiórki gotowy do podboju nowych terenów, a było kilka nowych miejsc i dróżek.



Robimy pamiątkowe zdjęcie i ruszamy przez Stobno w kierunku Ladenthin



Za Ladenthin skręcamy w lewo na polna drogę z lanego betonu. Słowo polna droga słabo do niej pasuje, bo jedzie się jak po gładziutkim asfalcie. W tym miejscu gubimy pierwszego uczestnika, Ania wraca na spotkanie w Szczecinie.



Chwila przerwy na czereśnie, ale te najładniejsze są tylko w zasięgu aparatu fotograficznego a nie gębowego :-)



Do samego jeziorka jedziemy cały czas bardzo komfortowo



Jest i poszukiwane jeziorko



Dlaczego trudno je zlokalizować na mapie? Bo wygląda jak mały stawik, a ject całkiem duże i głębokie. Widać druch Tobiaszek lepiej opanował śledzenie i interpretację mapy.



Po kąpieli i wykonaniu paru fotek ruszamy poganiani przez organizatora wycieczki w kierunku kolejnego jeziorka







W Sonnenbergu żegna się z nami kierownik wycieczki, i zostawia nas jak Skyclub samych na obcej ziemi :-)



Nowo odkrytą drogą docieramy nad Größer Kutzowsee



W chwili, gdy mamy ruszać z dalszą drogę na Baśkę rzuca się jakiś wielki pies. Albo odwrotnie. Dokładnie nie pamiętam ;-)



Dalej próbujemy poznawać nowe drogi. Tutaj polna ścieżka wokół jeziorka.



O, w końcu jestem na jakimś zdjęciu...



Po chwili odpoczynku u pani Ali w Blankensee ruszamy przez zieloną granice w kierunku nowej ścieżki rowerowej, całkowicie oddanej do użytku.



Droga rowerowa robi wrażenie, tutaj wyniesiony przejazd na drodze do Rzędzin



W Dobrej gubimy kolejnych uczestników, a w zasadzie rozdzielamy się na dwie grupy. Ania. Marek i Kamil jadą asfaltem w kierunku Lubieszyna, a my polami w kierunku Wąwelnicy śladem dawnej kolejki wąskotorowej



W Wąwelnicy proponuję dalszą jazdę polami, ale spotyka się to z dezaprobatą i grupa proponuje asfalt. Za Redlicą asfaltu robi się coraz mniej



Aż w końcu całkowicie znika, i nie pozostaje nam nic innego jak przejść się kawałek po piasku. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że remont drogi z Bezrzecza do Redlicy będzie miał aż taki charakter. Zamiast załatać dziury powstaje całkowicie od podstaw nowa droga. Brawo!



Podsumowując, bardzo fajna wycieczka, zaliczona pierwsza kąpiel w jeziorku w tym roku, poznane nowe ścieżki i miejsca w bliskiej okolicy. Podziękowania dla wszystkich uczestników za miłe towarzystwo.


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Nowe Warpno przez Nowy Most Montera na Myśliborce

Sobota, 30 czerwca 2012 | Komentarze 10

Przebyte 108.00 km, w czasie 06:35 h, średnio 16.41 km/h, maksymalnie 42.00 km/h, przy temp. 25.0 ºC

Szczecin - Mierzyn - Skarbimierzyce - Dołuje - Wąwelnica - Dobra - Grzepnica - Sławoszewo - Węgornik - Zalesie - Podbrzezie - Dobieszczyn - Myślibórz Wielki - Maszkowo - Myślibórz Mały - Rieth - Karszno - Nowe Warpno - Karszno - Warnołęka - Brzózki - Karpinek - Dobieszczyn - Tanowo - Pilchowo - Głębokie - Szczecin

W piątek Krzysiek [Monter] zaproponował na forum RS wycieczkę do Greiffenbergu. Ponieważ o godzinie 9 w sobotę wszystkie znaki na niebie wskazywały nadchodzący z zachodu solidny deszcz, postanowiliśmy zmienić kierunek na północny, i udać się nieszablonowymi drogami do Nowego Warpna. Żeby nie było zbyt łatwo, trasa wiodła mocno po terenie, drogach z dużymi ilościami piasku, trudnych nawet po obfitych opadach deszczu w nocy. Wisienką na torcie miała być przeprawa przez rzeczkę Myśliborkę, do czego Krzysiek przymierzał się z obu brzegów już kilkukrotnie, bez sukcesu.



Droga z Wąwelnicy do Dobrej szlakiem dawnej kolei wąskotorowej, rzadko używana coraz bardziej zarasta



W Sławoszewie Hubert pierwszy raz bierze się za wymianę dętki



Ze Sławoszewa do Węgornika jedziemy nową drogą, nie przekraczamy Gunicy na pozostałościach mostku, tylko kierujemy się wzdłuż rzeczki po zarastających zielskiem płytach jumbo



Sprawdzamy gdzie jesteśmy i szybko ruszamy dalej mobilizowani przez natrętne robactwo



Jeszcze troszkę i pozostałości tabliczek PTTK chyba jeszcze z czasów PRL'u pozostaną tylko wspomnieniem



Droga z Dobieszczyna do Nowego Warpna miała być remontowana, widać jakieś słupki i oznaczenia farbą na drodze, ale nadal można na niej zgubić plomby. Więcej o remoncie tutaj [gazeta.pl]



W końcu docieramy do Myśliborki i przystępujemy do budowy w miarę bezpiecznego przejścia przez rzeczkę.



Huberta prześladuje dzisiaj dętka, zajmuje się więc walką z gumą



A my w tym czasie walczymy z przeprawą, i po chwili poszukiwań budulca jesteśmy gotowi do historycznej przeprawy :-)







Powrót na Polską stronę w okolicy Rieth już po solidnym betonowym moście



W Karsznie uwagę naszą przykuwa malutki Kościół św. Huberta





Kościół jest otwarty, trafiamy na wystawę fotografii Państwa Bojarskich zatytułowaną "Świat, po którym pielgrzymował. Śladami Jana Pawła II"









W Nowym Warpnie naszą uwagę przykuwa dziwna instalacja na dachu





Miasteczko jest w generalnym remoncie, za chwilę ma szansę mocno wypięknieć





Po dłuższym odpoczynku nad Jeziorem Nowowarpieńskim ruszamy w drogę powrotną





Żeby nie było zbyt łatwo za Brzózkami skręcamy w prawo na Czerwony Szlak i wleczemy się po piasku w stronę Szczecina. Gdy docieramy do asfaltu Monter swoim zwyczajem rusza skrótem dalej po piaskach, rad nie rad, ruszamy za nim



Po drodze Hubert odłącza się i rusza w swoją stronę, jak się później okazuje, dętka mu nie odpuściła, i z trasy zabiera go wóz techniczny.

Podsumowując: bardzo fajna wycieczka nowymi dla mnie kawałkami dróg, w nowe miejsca.

PS. Mimo znaków na niebie nie spadła ani kropla deszczu, a w pewnym momencie zaczęło pięknie przyświecać słoneczko. Kolejny dowód na to, że nie warto przejmować się prognozami pogody, nawet tymi krótkoterminowymi.


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Objazd Maratonu Miedwie, tego nikt się nie spodziewał, organizatorzy zaskoczyli wszystkich

Niedziela, 24 czerwca 2012 | Komentarze 9

Przebyte 56.00 km, w czasie 02:50 h, średnio 19.76 km/h, maksymalnie 39.70 km/h, przy temp. 21.0 ºC

Morzyczyn - Kunowo - Koszewko - Koszewo - Wierzbno - Grędziec - Okunica - Ryszewo - Turze - Młyny - Giżyn - Dębina - Bielkowo- Jęczydół - Morzyczyn

W dniu 4 sierpnia 2012 roku odbędzie się VII Maraton MTB dookoła Jeziora Miedwie. Na dzień dzisiejszy wyznaczono ostatni objazd trasy, zorganizowany przez Stargardzkie Towarzystwo Cyklistów. Ponieważ zapisałem się na Maraton na początku roku, nie było innego wyjścia, jak wziąć udział w objeździe i zapoznać się z trasą. Szczególną zachęta były opowieści znajomych rowerzystów o serwowanych na bufecie ciastach: sernikach, jabłecznikach i innych smakołykach. Organizatorzy postanowili jednak zmienić wypracowane poprzednio standardy, ale o tym później...

Z ostatniej chwili:

Wiele osób poszukuje wyników maratonu, można je znaleźć poniżej:
Wyniki Maraton Miedwie 2012





Odprawa w Amfiteatrze przed startem, dowiadujemy się o zmianach na bufetach, nie będzie bufetu w połowie trasy, a na mecie nie będzie słynnego serniczka







Zgodnie z założeniem organizatora do połowy trasy jedziemy zwartą grupą, pod eskortą Policji i bez możliwości wyprzedzania prowadzącego





Konie na dzisiejszej trasie są wszechobecne



Poprzednio byłem zmuszony robić zdjęcia pod słońce, dzisiaj jestem przy Pałacu w Koszewie o odpowiedniej porze























Od tego momentu nie ma zakazu wyprzedzania prowadzącego i zaczyna się szybsza jazda. Ponieważ postanowiłem pojechać na maksimum swoim możliwości, to na fotki nie ma czasu



Meta w Amfiteatrze w Morzyczynie. Zamiast sernika raj dla mięsożerców, grillowane kiełbaski, kaszanki, kurczaczek, kawa, herbata, soczki, woda. Po prostu FULL WYPAS. Organizacja na wysokim poziomie. Szkoda, że nastawiłem się na słodki popas. Zresztą dałem mocno w korbę, i pauzowałem pół godzinki przed podejściem do baru.





Niezłe dzisiaj wiało, zwolennicy innych sportów też mieli możliwość poszaleć.





Nie mogę się już doczekać Maratonu, mam nadzieję, że sernik wróci.
à propos tytułu, postanowiłem użyć formy spotykanej na wp i onecie, nie wiem na ile mi się udało.


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Ueckermünde - druga próba dotarcia

Niedziela, 17 czerwca 2012 | Komentarze 4

Przebyte 136.00 km, w czasie 06:44 h, średnio 20.20 km/h, maksymalnie 46.00 km/h, przy temp. 25.0 ºC

Szczecin - Głębokie - Pilchowo - Tanowo - Dobieszczyn - Hintersee - Ludwigshof - Rieth - Warsin - Ueckermünde - Torgelow - Viereck - Friedberg - Rothenburg - Krugsdorf - Breitenstein - Dorotheenwalde - Rothenklempenow - Mewegen - Blankensee - Buk - Dobra - Wołczkowo - Głębokie - Szczecin

W niedzielny poranek podjąłem drugą próbę dotarcia do Ueckermünde. Pierwsza zakończyła się niepowodzeniem z powodu awarii opony Krzyśka. Jakież było moje zdziwienie, gdy w przeddzień wycieczki zobaczyłem flaka w tylnym kole. Rower stał prawie tydzień po ostatniej wycieczce do Criewen w piwnicy. Postanowiłem napompować koło i zobaczyć co będzie. W niedzielę rano ciśnienie tylko nieznacznie spadło, więc dopompowałem i odważyłem się ruszyć na wycieczkę. Bez problemu pokonałem całą trasę nie pompując nic po drodze.



Zbiórka na Głębokim, od lewej Małgosia, Ania, Krzysiek i Beata, ja po drugiej stronie obiektywu. Jak słusznie zauważył Krzysiek, chyba pierwsza nasza wycieczka z przewagą Pań



Panie od początku narzuciły wysokie tempo, chyba pracują na miano koksów lub cyborgów ;-)



Nie wiadomo skąd, nagle na naszej drodze pojawiła się przeogromna grupa rowerzystów. Jak się okazało później, był to Dzień bez samochodu (niem.)



W drodze na punkt widokowy nad jeziorem Ludwigshofer See musi być wyśmienita trawka, bo konie nawet na chwile nie zaprzestały konsumpcji.



Na wieży natknęliśmy się na podglądaczy ptaków



Robię kilka fotek i uciekamy, żeby nie przeszkadzać



Panie znowu ruszają w drogę, musimy je gonić



W Rieth można za jedyne 0,50 € nakarmić kozy. Już same pojawienie się kogoś przy automacie spowodowało, że nagle wszystkie kozy znalazły się tuż obok. Chyba jednak nie potrafię obsługiwać takiej maszyny, albo właściciel jest niesłychanie skąpy, po po wrzucenie 50 centów wypadło nam jedno jedyne ziarenko karmy.





Piękniejsza część wycieczki na wieży widokowej nad jeziorem Nowowarpieńskim.



Przy okazji podziwiania widoku w kierunku NE rozgorzała dyskusja co widać na widnokręgu, i jaka jest do niego odległość. Spytałem po powrocie wujka G. i powiedział, że d=2,08 x pierwiastek z h, gdzie d - odległość w milach morskich, h wysokość obserwatora w metrach, wychodzi więc, że dorosła osoba widzi na morzu ok 5 km. Mila morska = 1852 metry. Uff, lekcja odrobiona.



Szkoda, że nie można załączyć zapachu leżącego drewna



Pierwszy z dzisiaj spotkanych nietypowych znaków



Zauważyłem ciekawy Hotel / Restaurację i postanowiłem zrobić zdjęcie z bliska



I dzięki temu natrafiliśmy na małe zoo z mnóstwem barwnych ptaszków









Pomost przy hotelu



I port rybacki w Ueckermunde







Ujście rzeki Uecker (Wkra) do Zalewu Szczecińskiego



Biały w modzie



W drodze do centrum widać, że miasto jest mocno związane z wodą







W centrum Ania przygotowywała się do wystąpień publicznych



A Małgosia wykryła coś wartego uwiecznienia, może zobaczycie to w relacji Małgosi



Miasto coraz bardziej nas wciąga ilością ciekawych rzeczy do zobaczenia



Krzyśka zaintrygowała niemiecka pisownia słowa cedzak, potocznie durszlak





Ciężko było zrobić zdjęcie napotkanych obiektów, bo Panie tłumnie je oblegały







No ale zawsze w końcu się udawało







Niemcy mają fajne pomysły na malowanie obiektów energetycznych, tutaj transformator w pobliżu basenu w Torgelow



Ponieważ Panie dzisiaj mocno koksowały, to Krzysiek postanowił, swoim zwyczajem zresztą, skierować je na skrót przez poligon, gdzie w wielu miejscach trzeba było prowadzić rower



Drugi z dzisiejszych nietypowych znaków



Pomimo złowrogich znaków postanowiliśmy wrócić na asfalt w poprzek poligonu



Krzysiek próbuje znaleźć kolejny skrót



Niestety niczego nie znalazł w wracamy spokojnie asfaltami podziwiając widoki







Podsumowując, to była bardzo udana wycieczka. Nie wiedziałem, ze Ueckermunde to takie piękne i urocze miasteczko. Znałem je tylko w widoku po drodze do Zoo z dzieciakami lata temu. Z pewnością jeszcze tutaj wrócę. Podziękowania dla uczestników za miłe towarzystwo.

Po trzech dniach w tylnym kole znowu flak. Nie było wyjścia, trzeba było wyjąć dętkę. Okazało się, że była miniaturowa dziurka. Dętka załatana. Rower gotowy do nowych wycieczek.


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka