Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jaszek z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 11351.14 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.39 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jaszek.bikestats.pl
Widget Pogodowy
ScreenSaver Forecast by yr.no
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2013

Dystans całkowity:321.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:18:55
Średnia prędkość:16.97 km/h
Maksymalna prędkość:45.40 km/h
Suma kalorii:10540 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:64.22 km i 3h 47m
Więcej statystyk

Lutowa Masa Krytyczna i Shaft-drive

Piątek, 22 lutego 2013 | Komentarze 10

Przebyte 13.50 km, w czasie 00:54 h, średnio 15.00 km/h, maksymalnie 0.00 km/h, przy temp. -2.0 ºC

pl. Lotników - Jana Pawła II - Piłsudskiego - pl. Szarych Szeregów - Piastów - pl. Kościuszki - Krzywoustego - pl. Zwycięstwa - Brama Portowa - 3 Maja - Dworcowa - Nabrzeże Wieleckie - Wyszyńskiego - Brama Portowa - Niepodległości - pl. Żołnierza Polskiego - Matejki - Piłsudskiego - pl. Rodła - Piłsudskiego - pl. Grunwaldzki - Jana Pawła II - pl. Lotników

         Króciutko w telegraficznym skrócie. Na starcie pomimo ujemnej temperatury pojawiło się około pięćdziesięciu chętnych do wspólnego przejazdu. Tym razem udało mi się nie zapomnieć nakrętek. Policja w zabezpieczeniu przejazdu jest coraz bardziej doskonała.



Co trzeba dać chłopcu i dziewczynce, żeby byli bardzo szczęśliwi?



Pompkę ;-)



Przed startem



I na mecie



No i w końcu mogłem przyjrzeć się z bliska nowemu nabytkowi Krzyśka [Montera], rowerowi bez łańcucha. Chyba spełnił swoje marzenia, bo mówił o tym, odkąd go znam ;-) Oto jego Shaft-drive w pełnej krasie:







Aktualizacja:

Podczas wizyty u Mamy dowiedziałem się, że piszą o nas w Kurierze Szczecińskim



Udział wzięli:

Kategoria Masa Krytyczna


Rowerowo piesza penetracja prawego brzegu Odry Zachodniej

Niedziela, 17 lutego 2013 | Komentarze 10

Przebyte 90.00 km, w czasie 05:46 h, średnio 15.61 km/h, maksymalnie 44.30 km/h, przy temp. 0.0 ºC

Szczecin - Przecław - Kołbaskowo - Rosówek - Neurochlitz - Staffelde - Mescherin - Gartz - Park Narodowy Doliny Dolnej Odry (Nationalpark Unteres Odertal) - Friedrichsthal - Gartz - Mescherin - Staffelde - Neurochlitz - Rosówek - Kołbaskowo - Przecław - Szczecin

         Yogi umieścił na forum RS propozycję wycieczki pod tytułem Międzyodrzem Pod Widuchową, opisaną słowami:

         Kolejna trasa z cyklu jeszcze tędy nie jechaliśmy i nie wiadomo czego się spodziewać, ale raczej jesteśmy przekonani że nie będzie łatwo... latem są tam mega chaszcze, wiosną podmokły grunt, więc zima jest najlepszą i chyba jedyną porą, aby zobaczyć co tam w trawie piszczy.
         Tempo raczej fotograficzne, ale bez przesady... Jak kto ma ochotę na mały offroad serdecznie zapraszam.


         W zasadzie można powiedzieć, że opis nie kłamał. Oprócz jednego przymiotnika przed słowem offroad ;-) No i myślałem, że offroad oznacza kiepską jazdę, a tu mieliśmy do czynienia z kiepskością prowadzenia i niesienia roweru. Za to piękne widoki i wesołe towarzystwo rekompensowały trudy włożone w pokonanie trasy.



Na samym starcie wycieczki Tomek zaliczył problem z kołem,



Co zaowocowało zrealizowaniem zapisu: "tempo raczej fotograficzne, ale bez przesady...", ponieważ o 10:15 mielismy spotkać się z Tunią w Mescherin. Efekt: Vśr=24,1 km/h. Jak dla mnie dosyć szybko.


         
Szybka fotka ciekawej dylatacji na nowiutkim moście w Mescherin



I kończymy z koksowniczym tempem, a zaczynamy obcowanie z przyrodą wzdłuż Odry Zachodniej. Na zdjęciu widok w górę rzeki, po prawej stronie Mescherin i zaczynająca się piękna asfaltowa droga Szlaku Odra-Nysa, ale dzisiaj wybieramy lewą stronę przez błota i chaszcze.



Do Gartz w zasadzie jedziemy, stając od czasu do czasu na fotkę









Ścieżka robi się coraz bardziej błotnista, chyba jest za ciepło



I w pewnym momencie nie jestem w stanie dalej jechać. Co u licha już mi zabrakło sił? Przyczyna jest prozaiczna, błoto i kiepski błotnik (na najbliższym postoju na herbatkę pozbyłem się błotnika)



Jedziemy idziemy dalej



Niestety infrastruktura wodna po naszej stronie Odry jest w stanie opłakanym





Ale za to Tunia w stanie roześmianym ;-)



Docieramy do Gartz od strony, od której nikt z nas jeszcze nie był





Obowiązkowo więc trzeba zrobić pamiątkową wspólna fotografię



O ile do tej pory głównie jechaliśmy, to od Gartz do Widuchowej przeważało prowadzenie roweru i podziwianie przyrody



Od tego marszu różne dziwne pomysły przychodziły do głowy



Cały czas mieliśmy nadzieję, że jak już nam się uda dojść na wysokość Widuchowej, to będziemy mieli możliwość przejść przez śluzę na stronę niemiecką i ruszyć utwardzonym gruntem w powrotna drogę. Pewnym punktem pośrednim były słupy energetyczne, od których miała pojawić się betonowa droga.



No i się pojawiła. Może na to nie wygląda, ale lepiej jechać po takiej drodze niż prowadzić rower po błocie.



Jak na razie widziałem tylko efekty pracy bobra, ale nigdy nie zastałem go przy pracy niestety



Po pokonaniu 15 kilometrów od Mescherin dotarliśmy do śluzy. Zajęło nam to prawie 5 godzin. Niestety nie było nikogo, kto by nam otworzył przejście.



Nie było więc innego wyjścia



Wszystkim się wydawało, że teraz pojedziemy sobie komfortowo w kierunku Szczecina, ale natura przygotowała dla nas jeszcze jedną próbę, próbę wody.



Ale to było dopiero preludium do ostatniego starcia. Jeszcze w butach nie chlupotało. Zaczęło dopiero po tej próbie. Wszystkim.



I na koniec pytanie: Ile osób potrzeba, żeby wkręcić żarówkę w Tuni rowerze ;-)



To było bardzo ciekawe doświadczenie. Gdybym na coś takiego porwał się samotnie to pewnie strasznie bym przeklinał pomysł. Ale ponieważ byliśmy w fajnej grupie to czas minął bardzo przyjemnie. Pomimo temperatury 0ºC nie odczuwałem zimna, a czas wycieczki to w sumie prawie 10 godzin. Jedyny mankament to powrót w mokrych butach. Dziękuje za miłe towarzystwo i do następnego. Na razie bez offroad poproszę ;-)

Analiza czasowa:



Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Pętla Sławoszewska przez NRD i Macierzyństwo II

Sobota, 16 lutego 2013 | Komentarze 8

Przebyte 66.60 km, w czasie 03:53 h, średnio 17.15 km/h, maksymalnie 45.40 km/h, przy temp. 2.0 ºC

Szczecin - Ostoja - Rajkowo - Warzymice - Będargowo - Warnik - Ladenthin - Schwennenz - Grambow - Neu Grambow - Gellin - Bismark - J. Obersee - Blankensee - Łęgi - Płochocin - Grzepnica - Sławoszewo - Głębokie - Szczecin

         Na dzisiejszą wycieczkę zadeklarowało się wcześniej kilka osób, ale poranna podwyższona wilgotność powietrza spowodowała, że głównie płeć piękna postanowiła pozostać w domciu. Na starcie stawiło się pięciu śmiałków nie zrażonych pogodą. Żeby zmienić tło zdjęcia grupowego zaproponowałem spotkanie na Wyspie Miłości zamiast południowego skraju Jeziorka Słonecznego. Wycieczka przebiegała prawie według założonego planu, nie licząc kilku skrótów i skrótów tych skrótów, a zakończenie było mocno inne od zakładanego...



Czekając na przybycie uczestników wycieczki miałem czas na uwiecznienie otaczającej mnie przyrody





Marek pojawił się na rowerze prosto z fabryki, nie mogłem wiec się oprzeć, żeby nie uwiecznić tego dziewiczego stanu



Po odczekaniu ustawowych minut oczekiwania na spóźnialskich zdjęcie grupowe i ruszamy w drogę, od lewej Piotrek, Krzysiek, Jacek, Janusz, Marek.



W Będargowie dostaliśmy informację, że Peio zmierza naszym kursem, i będzie czekał w Schwennenz, w tle miejscowy Orlik



W Grambow Monter dostrzegł otwarte drzwi spichlerza i postanowił spenetrować budowlę



No to poszedłem pofocić, po piętnastu minutach chcieliśmy już wysyłać ekspedycję ratunkową, ale Krzysiek wrócił o własnych siłach.



Nad Jeziorkiem Obersee zrobiliśmy dłuższy popasik z degustacją zawartości termosów



I dalej skrótem z Blankensee szlakiem przemytników Kiszonej Kapusty na Wyspę Pucką, którym nie raz już jechaliśmy, a tu nagle taka przeszkoda dla przemytników na dużą skalę



No to zrobiliśmy pamiątkową fotkę (PS. Nie wiem co zobaczył Monter ;-)



Dostosowujemy się do najnowszego trendu prowadzenia rowerów na wycieczce



Kolejny skrót i kolejna przeszkoda



Janusz próbował brać bokiem



W Sławoszewie posililiśmy się w Restauracji Zjawa, zajadając zupki i chlebek z rewelacyjnym smalcem. Wychodząc dostrzegłem magnetofon szpulowy całkowicie niepodobny do ZK-140. Praktycznie to taki szpulowy Walkman ;-)



W zasadzie ze Sławoszewa mieliśmy już wracać przez las w stronę Głębokiego, kiedy Monter zadał pytanie: a może chcecie zobaczyć Pałać? I nie czekając na odpowiedź pognał gdzieś w prawo skos, a my z nim.



Okazało się, że to nie Pałac tylko Zamek, bo fosą był otoczon...



Chyba nikt nie żałował tego skrótu przez chaszcze, cały czas się zastanawialiśmy co to jest, kto to postawił i w jakim celu



Następnie kierunek Głębokie, omijając przeszkody



I podziwiając działalność bobrów. Widział ktoś bobra przy pracy na żywo?



Dotarliśmy do Czerwonego Szlaku, szlakiem do Głębokiego i przez Arkonkę do Parku Kasprowicza. A, na Arkonce opróżniamy jeszcze termosy z herbatki. I w zasadzie można powiedzieć, że założona wycieczka tutaj się skończyła. Postanowiłem podjechać więc po samochód, który zostawiłem pod Starą Komendą wczoraj na rowerowym pokazie slajdów zakończonym degustacją piwa. Po drodze spytałem Montera, czy nie wie, gdzie jest rzeźba Macierzyństwo, bo dzień wcześniej nie mogłem jej namierzyć na planie Złotego Szlaku w Szczecinie. No a że Krzyśkowi nie chciało się za dużo gadać, to postanowił mnie i Bronika po prostu tam doprowadzić. Po drodze mijamy prawie nowy biurowiec Oxygen



No to mamy Macierzyństwo II Anny Paszkiewicz



No a stąd już tylko rzut beretem do miejsca postoju rolników, którzy od dwóch miesięcy uprzykrzają życie mieszkańców Szczecina, protestując przeciw wszystkiemu. Myślałem, że rolnicy strasznie się poświęcają w tym proteście przebywając tak długo w spartańskich warunkach, ale okazuje się, że przyjeżdżają mercedesami tylko na czas przejazdu swoimi wypasionymi traktorami z klimatyzacją a potem wracają do ciepłego domciu. Dziwny to protest!











No a ponieważ jesteśmy tak blisko Wałów Chrobrego, to jeszcze parę fotek i jedziemy w kierunku Starej Komendy.







No i rzut oka na nowy twór wyłaniający się na Odrze i związany z The Tall Ships Races 2013



Baaardzo fajna wycieczka i przygotowanie do niedzielnego off-roadu w Dolinie Dolnej Odry.


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Pętelka prawie przez Hintersee

Sobota, 9 lutego 2013 | Komentarze 9

Przebyte 63.70 km, w czasie 03:04 h, średnio 20.77 km/h, maksymalnie 32.50 km/h, przy temp. 0.0 ºC

Szczecin - Głębokie - Wołczkowo - Dobra - Buk - Blankensee - Pampow - J. Thursee - Glashütte - Hintersee - Dobieszczyn - Podbrzezie - Tanowo - Pilchowo - Głębokie - Szczecin

         Jurek postanowił przetestować Garmina, o czym poinformował Misiacz na forum RS. Podobnie jak kilka innych osób postanowiłem pojechać i ewentualnie odłączyć się w Dobieszczynie. Niestety był to błąd w założeniach, bo trasa biegła w kierunku odwrotnym niż myślałem. No ale ponieważ z wpisu wynikało, że tempo ma być spokojne, postanowiłem więc spróbować swoich sił z drużyną koksowniczą. W trakcie jazdy okazało się, że spokojne tempo oscyluje wokół 25 km/h. No ale na szczęście asfalt czarny i jedzie się bezpiecznie. Ale tylko do czasu. Niemcy włączyły mikroklimat i przyprószyli świat śniegiem, jak to na luty przystało. Z Pampow do Glashütte jazda terenem po świeżutkim śniegu. Trochę ślisko. Ponieważ dalsza trasa miała być też mocno terenowa postanowiłem odłączyć się w Hintersee i pognałem w kierunku Dobieszczyna, cały czas starając się utrzymać "spokojne" tempo ;) i nawet mi się udawało, ale za to pozwoliłem sobie na dłuższy popasik na granicy.



Zbiórka na Głębokim, Jurek prezentuje najnowsze rozwiązania technologiczne dotyczące napędu



Jedyne grupowe zdjęcie udało się zrobić w Pampow, w zasadzie dzięki Misiaczowi, który postanowił zrobić zwrot przez lewe ramie w kierunku Szczecina. Inaczej koksownicy by nie stanęli. Po co tracić czas na pierdoły ;)



Jeziorko Thursee zimową porą













Na granicy zrobiłem dłuższy popasik, zastosowałem słynną dietę skoczków, czyli bułka + banan



Miałem też sposobność rozejrzeć się po okolicy. Okazuje się, że Niemcy w dalszym ciągu stosują przestarzałe metody utrzymania dróg posypują je solą, co jest wysoce szkodliwe dla natury. Zamiast brać przykład od nas, gdzie utrzymaniem dróg zajmuje się dodatnia temperatura, która i tak w końcu nadejdzie. Dziwne te Niemce jakieś ;-)



No albo weźmy taki znak na wjeździe do Niemiec mówiący o ograniczeniach prędkości - malizna



Nie to co nasz :-)







Ponieważ zostałem sam, postanowiłem jak Dżepetto wystrugać sobie przyjaciela na dalsza drogę, a że nie miałem scyzoryka, to użyłem śniegu ;)



Przed Tanowem rozpętała się potężna śnieżyca. Ciężkie jest życie rowerzysty okularnika w takich chwilach. Do Bartoszewa jechałem prawie po omacku. Na szczęście śnieżyca ustała, a od Pilchowa brak śniegu. Jak ktoś się nie ruszył ze Szczecina, to śniegu nie uświadczył.



Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Megality w Hammelstall i powrót pełen wrażeń

Sobota, 2 lutego 2013 | Komentarze 10

Przebyte 87.30 km, w czasie 05:18 h, średnio 16.47 km/h, maksymalnie 41.20 km/h, przy temp. 2.0 ºC

Szczecin - Przylep - Stobno - Stobno Małe - Bobolin - Schwennenz - Lebehn - Krackow - Battinsthal - Bagemühl - Grünberg - Trampe - Hammelstall - Brüssow - Wollschow - Menkin - Löcknitz - Bismark - Linken - Lubieszyn - Dołuje - Skarbimierzyce - Mierzyn - Szczecin

         Cały tydzień sprawdzałem pogodę, żeby zaplanować jakiś fajny wypad na sobotę lub niedzielę. Gdy siedziałem w piątek wieczorem nad trasą i wpisem na RS, z problemu wybawił mnie Krzysiek [Monter], umieszczając propozycję wyjazdu do Hammelstall zobaczyć Megality. Jeszcze w piatek prognoza pogody była bardzo dobra, do 12:00 zachmurzenie, a później słoneczko. Niestety sobotni ranek przywitał nas deszczowo a prognoza mówiła, deszcz do 12:00 a później śnieg. Hmm, mało ciekawy początek. Nauczony jednak doświadczeniem o niesprawdzalności prognozy pogody postanowiłem pojechać. Na starcie stawiło się jeszcze pięciu niezrażonych pogodą, a szósty Ernir, podążał za nami, lub obok nas, i był w kontakcie telefonicznym z Monterem. W okolicach przejścia granicznego w Bobolinie deszcz ustał. Czekaliśmy dość długo na Ernira, i w końcu po konsultacji telefonicznej okazało się, że pojechał przez Warnik. Umówiliśmy się w Krackow, ale tam zamiast Ernira zastaliśmy Małgosię Rowerzystkę ;-). Ernir utknął gdzieś po drodze naprawiając rower, a my ruszyliśmy w siódemkę do celu podróży. Po drodze było trochę błotka, ziemia jest mocno nasiąknięta wodą po dopiero co stopionym śniegu, ale tragedii nie było.

         Dziwne rzeczy zaczęły się dziać, gdy tylko zetknęliśmy się z Megalitami. Najpierw mój telefon pokazał, że ma 0% baterii i zaraz się wyłączy. Krzysiek chciał mnie poratować i użyczył swojej ładowarki. Niestety okazało się, że kabelek nie do końca pasuje, ale wetknięty lekko na siłę spowodował uszkodzenie gniazda w telefonie i samego kabelka, przez co Krzysiek nie mógł podładować swojego telefonu. Później po drodze jakoś uszły ze mnie siły i jechało się coraz trudniej. Krzysiek (no bo któż inny :-) zaproponował skrót z Menkin do Ramin. Po przejechaniu czterech kilometrów już prawie po ośki w błocie okazało się, że jakieś nieczyste siły "zniknęły" śluzę, po której mieliśmy się przedostać na drugą stronę kanału. Rad nie rad wróciliśmy prawie tą samą drogą do Menkin (prawie, bo była za łatwa i miała za mało błota ;-) Przypomniało mi się, dlaczego był skrót: żeby nie jechać główną drogą z Löcknitz do Szczecina razem a samochodami. W Löcknitz Małgosia wykonała telefon do Przyjaciela z prośbą o holowanie do domciu, a my pognaliśmy do Szczecina razem z samochodami.

         Myślałem, że to koniec przygód, ale nic z tych rzeczy. Przed Bismarkiem złapałem gumę. No cóż, zdarza się, ale czemu po ciemku i przy padającym śniegu. Udało mi się jeszcze zatrzymać Pandiego, bo reszta ekipy dała mocniej w pedały. Z wielkimi trudnościami udało mi się zdjąć oponę. Nauczony przez Jarka Gadzika, zlokalizowałem dziurę w dętce i przejrzałem oponę w tych okolicach, czy nie ma sprawcy uszkodzenia. Wydawało się, że nie ma. Po wymianie dętki ruszyliśmy z Pandim do Bismarku, gdzie czekała reszta ekipy. Przy okazji okazało się, że w ciemności zginęły gdzieś łyżki do opon. Daleko nie zajechałem. Zaraz przed Linken okazało się, że znowu mam kapcia. Ale nie miałem ochoty na szukanie po omacku uszkodzenia. Po dopompowaniu przez Yogiego koła (bo moja pompka się w tym momencie ułamała) dojechałem do Orlenu w Lubieszynie. Tam pompowanie do 6 barów i jazda w gaz. Dojeżdżamy do Skarbimierzyc, pompowanie i jazda. Następny przystanek Kościół W Mierzynie i Orlen. Kolejne pompowanie w miejscu startu wycieczki nad Jeziorkiem Słonecznym. Yogi zaoferował swoją pomoc i odprowadzenie mnie do domu, ale w pewnym momencie pompowanie starczało na 200 metrów. Podziękowałem serdecznie Tomkowi za pomoc, i ruszyłem w ostatnie 1200 metrów prowadząc rower.

         Po przyjeździe okazało się, że bateria w telefonie pokazuje 35%. No i niech ktoś powie, że te Megality nie mają mocy!



Przejście w Bobolinie. Uważny widz dostrzeże koniki ;-)



Popas czekając na Ernira



W Battinsthal mieszka miłośnik Fernsehturm w Berlinie...



... i broni dalekiego zasięgu.



Przemysł z czasów DDR popada w ruinę



Wiaterek zrobił się mocno wmordewind



Krótka narada nad trasą



Dokładnie na środku tego zdjęcia jest rękaw pokazujący siłę i kierunek wiatru, my jedziemy w lewo.



Kościółek w Bagemühl



A za kościółkiem magnes na wiernych ;-)



Już coraz bliżej celu, ale śliskie liście uniemożliwiają podjazd



Nawet Bronik na kolcowanych oponach odpuszcza



I w końcu jest, sprawca moich nieszczęść ;-)



Dlaczego każdy patrzy w inną stronę? Tak to jest jak robi się zdjęcia z samowyzwalaczem z trzech aparatów i z różnych miejsc.



Nieudany skrócik z Menkin do Ramin



Zdjęcie by Małgosia Rowerzystka



Tomek nie boi się ubrudzić, gdy jest okazja zrobić fajne zdjęcie...



... Małgosi brnącej przez błota



Sezon wycieczkowy uważam za otwarty. Z przygodami ale w doborowym towarzystwie. Do następnego ;-)


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka