Info
Ten blog rowerowy prowadzi Jaszek z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 11351.14 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.39 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Czerwiec11 - 62
- 2013, Maj13 - 113
- 2013, Kwiecień8 - 75
- 2013, Marzec6 - 87
- 2013, Luty5 - 47
- 2013, Styczeń1 - 2
- 2012, Grudzień4 - 30
- 2012, Listopad6 - 58
- 2012, Październik4 - 24
- 2012, Wrzesień5 - 30
- 2012, Sierpień8 - 56
- 2012, Lipiec8 - 48
- 2012, Czerwiec6 - 47
- 2012, Maj9 - 55
- 2012, Kwiecień9 - 31
- 2012, Marzec9 - 42
- 2012, Luty5 - 19
- 2012, Styczeń5 - 18
- 2011, Listopad7 - 8
- 2011, Październik10 - 9
- 2011, Wrzesień6 - 6
- 2011, Sierpień10 - 2
- 2011, Lipiec6 - 3
- 2011, Czerwiec7 - 3
- 2011, Maj9 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec8 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik10 - 0
- 2010, Wrzesień15 - 0
- 2010, Sierpień1 - 0
Wycieczka
Dystans całkowity: | 9646.17 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 550:38 |
Średnia prędkość: | 17.52 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.30 km/h |
Suma podjazdów: | 7103 m |
Suma kalorii: | 324711 kcal |
Liczba aktywności: | 156 |
Średnio na aktywność: | 61.83 km i 3h 31m |
Więcej statystyk |
Jesienne przełaje z Grambow do Grzepnicy
Niedziela, 21 października 2012 | Komentarze 4
Przebyte 59.50 km, w czasie 03:30 h, średnio 17.00 km/h, maksymalnie 36.50 km/h, przy temp. 17.0 ºC |
Szczecin - Przylep - Stobno - Bobolin - Schwennenz - Grambow - Ramin - Schmagerow - Plöwen - Blankensee - Łęgi - Płochocin - Grzepnica - Sławoszewo - Bartoszewo - Głębokie - Szczecin
Nadrabiam wpisy. Ten sprzed miesiąca. Taki jesienny spontaniczny wypadzik zorganizowany na szybko z Anią, Markiem i Kamilem. Na początek kierunek Grambow, zobaczyć, czy knajpka w środku wioski w dalszym ciągu funkcjonuje, a potem zobaczymy co dalej. Słoneczko przygrzewało na początku wycieczki, w okolicach granicy pojawiła się lekka mgiełka, ale chwilę później siedzieliśmy i wygrzewaliśmy się w jesiennych promieniach w Grambow.
Na starcie świeciło słoneczko, a na drzewach było jeszcze mnóstwo liści.
W okolicy Bobolina lekka mgiełka próbowała nam przysłonić piękne jesienne widoki, na szczęście mało skutecznie.
Na nasze szczęście Gaststätte "Zum Dorfteich" czyli Restauracja "Nad Wiejskim Stawem" była czynna
I mogliśmy rozkoszować się małym jasnym na świeżym powietrzu,
A Ania spróbowała swoich sił w sztuce kelnerskiej, donosząc nam Wursta z frytkami ;-)
Niestety dzień coraz krótszy, i za bardzo nie można sobie pozwolić na długie popasy. Do Ramin dojechaliśmy Landowym asfalcikiem.
Już parę razy byłem w tym miejscu i widziałem ten drogowskaz, ale dopiero teraz dostrzegłem napis Урал-центр
Za Schmagerow, w miejscu gdzie często pasą się owieczki, a kiedyś stał żółty rower, skręciliśmy w lewo, żeby skrótami przez pola dostać się do Plöwen.
Do asfaltu dojechaliśmy w miejscu, gdzie skręca się do Plöwen jadąc z Löcknitz. Nas przywitały piękne słoneczniki, natomiast nasz krajan miał pecha, akurat w tym miejscu przyczaiła się niemiecka Polizei z radarem.
W kierunku Blankensee udaliśmy się na przełaj przez las. W pewnym momencie miałem wrażenie, że teleportowałem się do Szwecji, jakoś wygląd tego domu musiał to sprawić.
Po przekroczeniu granicy pojechaliśmy w lewo do nowej ścieżki rowerowej
Żeby za chwilę, znowu skręcając w lewo, opuścić ją i udać się na przełaj polami w kierunku Grzepnicy, mijając stadniny koni
Po popasie w Uroczysku w Bartoszewie, doskonale znaną i obfotografowaną trasą czerwonym szlakiem przez las udaliśmy się w stronę Głębokiego.
Na koniec jeszcze tylko policzyłem ile liści spadło podczas naszej wycieczki, i udałem się do domciu ;-)
Udział wzięli:
Na fiszbułę do Altwarp
Sobota, 20 października 2012 | Komentarze 7
Przebyte 126.00 km, w czasie 06:16 h, średnio 20.11 km/h, maksymalnie 44.60 km/h, przy temp. 18.0 ºC |
Szczecin - Bezrzecze - Wołczkowo - Buk - Stolec - Dobieszczyn - Hintersee - Ludwigshof - Rieth - Warsin - Altwarp - Altwarp Siedlung - Warsin - Rieth - Ludwigshof - Hintersee - Glashütte - Grünhof - Pampow - Blankensee - Buk - Dobra - Wołczkowo - Bezrzecze - Szczecin
W czwartek Misiacz zadał pytanie, czy mam jakieś plany na sobotę. Ponieważ nie bardzo pasowała mi wycieczka pociągiem, a takie były propozycje na RS na nadchodzącą sobotę, to z chęcią przyjąłem propozycję wspólnego wyjazdu na fiszbułę do Altwarp. Jako wielbiciel śledzika, fiszbuły nigdy nie odmawiam, a ta w Altwarp bardzo mi odpowiada. Po namowie Paweł wrzucił informację o wycieczce na RS i na wycieczkę pojechaliśmy w większym składzie. Ponieważ odcinek drogi z Tanowa do Dobieszczyna nie jest lubiany przeze mnie i jeszcze kilku znanych mi rowerzystów, trasa została wytyczona tak, żeby ten kawałek ominąć mniejszym lub większym łukiem. Paweł swoją relację wrzucił już dawno, ja mam z tym coraz większe problemy, bo zaległości się nawarstwiają, a jak się nie zrobi tego na bieżąco, to potem pamięć zawodzi. Dorzucę więc trochę zdjęć z mojej perspektywy.
Na drzewach jeszcze mnóstwo liści, gdy piszę relację po dwóch tygodniach jest już łyso
Zbiórka na jeziorku połowy składu wycieczki, ponieważ zdjęć grupowych stąd jest mnóstwo, to dzisiaj tylko flora
W drodze do Dobrej, gdzie czekała na nas reszta ekipy, poprowadziłem grupę jak to ujął Paweł chaszczami i skrótami, czego skutkiem był szlif Misiacza na asfalcie. Niestety podniósł się z niego tak szybko, że nie zdążyłem zrobić reporterskiego zdjęcia. Szybko sprawdził, czy nic się nie stało (z rowerem oczywiście) i ruszyliśmy. Dopiero w Dobrej opatrzył rany (roweru) bo ucierpiała owijka na kierownicy.
W drodze do Stolca starałem się podziwiać piękno jesieni, żeby nie rozpraszać się dziurami w asfalcie
W Stolcu Paweł postanowił jednak sprawdzić, czy w wypadku oprócz roweru nie ucierpiał on sam, i w ruch poszła apteczka
Po obfoceniu łódek i uzupełnieniu kalorii nad brzegiem Jeziora Stolsko ruszyliśmy w kierunku Hintersee
Ten moment wycieczki znam tylko z opowieści i relacji Siwobrodego, a odszedłem dosłownie na momencik ;-)
Niemcy to jednak dziwny kraj. Nie dość, że można napić się piwa i legalnie jechać rowerem, to jeszcze można spotkać psa za kierownicą. Fakt, ze nie jechał zbyt szybko, ale i tak się zdziwiłem...
Po dotarciu do Rieth moją uwagę przykuła zabytkowa pompa, niestety mój nie zabytkowy aparat fotograficzny napędzany Symbianem postanowił się zrestartować. co spowodowało utratę śladu trasy i wystawiło na próbę cierpliwość reszty grupy czekającej niecierpliwie na start w kierunku Altwarp
Po ustaleniu kierunku
Wreszcie osiągamy cel podróży, fiszbuła jak zwykle w tym miejscu wyśmienita
Czas na jakieś grupowe zdjęcia
Wpadł mi do głowy pomysł całkiem nowy, i jest to tylko jedno zdjęcie
A tak wygląda to od drugiej strony ;-)
W drodze powrotnej zaliczyliśmy popas w Imbisie przed Rieth, gdzie Izotonik z Kurczakiem nadal można nabyć za jedyne 1€
Bronik z kielnią w dłoni, od razu widać, że budowlanka mu nie obca ;-)
Jak się okazało, Baśka gumowym zwierzakom też nie odpuszcza. Zwierzak to zwierzak, trzeba go pomolestować
Jedni używają rower do turystyki, inni bardziej praktycznie
Popasów nam nie brakowało
Tu zatrzymałem się na chwilę, już nie pamiętam w jakim celu, i za chwile wszyscy stali, popas murowany ;-)
Dalej juz było za ciemno na fotki. Dobranoc.
Udział wzięli:
Po izotoniki do Löcknitz
Sobota, 13 października 2012 | Komentarze 9
Przebyte 63.30 km, w czasie 03:49 h, średnio 16.59 km/h, maksymalnie 45.20 km/h, przy temp. 12.0 ºC |
Szczecin - Przylep - Stobno - Bobolin - Schwennenz - Grambow - Ramin - Löcknitz - Plowen - Linken - Schwennenz - Bobolin - Stobno - Przylep - Szczecin
Dostałem "cynk" o wypadzie po izotoniki do Löcknitz. Jako, że lodówka była pusta postanowiłem skorzystać z okazji zakupów u naszych zachodnich sąsiadów. Zbiórka o słusznej porze w moim ulubionym miejscu, przy Jeziorku Słonecznym. Po zejściu do garażu okazało się, że mam kichę w przednim kole. Dzięki temu, że małżonka miała na sobotę inne plany niż wycieczka rowerowa, dokonałem naprawy poprzez wymianę na koło z jej roweru i nie byłem zmuszony tracić czasu na naprawę dętki. Wycieczkę doskonale przedstawił już Misiacz w swojej relacji Do Loecknitz w 9 do 10 osób po "izotoniki" ;), więc dodam tylko parę zdjęć.
Na miejscu zbiórki pojawiło się sporo wielbicieli izotoników
Do celu udaliśmy się przez przejście Bobolin - Schwennenz, i dalej dobrze znanymi szlakami
Być może niektórzy nie będą w stanie w to uwierzyć, ale Niemcy rozwiązali znany u nas od wojny problem skupu butelek. Czy to szklane czy plastikowe opakowania wrzuca się do maszyny, i po chwili z kwitkiem można udać się do kasy. Na zdjęciu Krzysiek [Monter] uważnie studiuje instrukcję obsługi urządzenia, żeby nie uszkodzić maszyny, która być może za 30-40 lat służyć będzie naszym dzieciom i wnukom u nas w kraju ;-)
Zadanie na sobotę wykonane. Izotoniki zakupione. Radość na samą myśl o degustacji
Do tej pory myślałem, ze Misiacze są napędzane miodzikiem. Okazuje się, że nie. Wielką frajdę sprawia im żółty ser z duża zawartoscią sera żółtego w składzie. (Nie do nabycia na terenie PL)
Po popasie nad Jeziorkiem w Löcknitz, gdzie miejsce wyglądało jak na nadmorskich wydmach ruszyliśmy w drogę powrotna przez Plowen
Paweł już pisał o osach...
...więc ja dam zbliżenie...
i o alei brzozowej pisał...
a jak zdjęcia robił, to my czekaliśmy na ławeczce w Bismark, i Ernir miał szansę przymierzyć się do Ani szosóweczki
Bardzo fajny wypadzik, pogoda była idealna, a ponieważ za chwilę pozostaną tylko puste opakowania po izotonikach, to wycieczkę trzeba będzie powtórzyć, i tak w kółko Macieju ;-)
Udział wzięli:
Nocny wypad do Zalesia
Sobota, 6 października 2012 | Komentarze 4
Przebyte 46.20 km, w czasie 02:40 h, średnio 17.33 km/h, maksymalnie 35.70 km/h, przy temp. 6.0 ºC |
Szczecin - Głębokie - Pilchowo - Tanowo - Zalesie - Tanowo - Pilchowo - Głębokie - Szczecin
Podczas wypadu do Tczewa na Maraton Żuławy Wkoło Małgosia wspomniała coś o chęci nocnego wypadu na ognisko w okolicach Szczecina. Nie wiem w jaki sposób sygnał ten odebrał Tomek, ale na forum RS pojawił się wpis o nocnej wycieczce na Świdwie. Miejsce docelowe krystalizowało się w ciągu tygodnia i w końcu stanęło na leśniczówce w Zalesiu. I był to strzał w dziesiątkę. Tunia wykorzystując urok osobisty sprawiła, że przyjechaliśmy na gotowe. Było miejsce na ognisko, drewno, ławeczki, kijki do kiełbasek i nawet oświetlenie wkoło, ze o zadaszonym suchym miejscu nie wspomnę...
Ja do końca nie wiedziałem czy pojedziemy, bo termin kolidował lekko z uroczystościami rodzinnymi. No ale o 19:45 zapadła decyzja: jedziemy. Po drodze jeszcze tylko zakupy podwawelskiej na ognisko i jazda na Głębokie. Mimo kilkuminutowego spóźnienia zastaliśmy jeszcze całą grupę na miejscu zbiórki.
Zbiórka na Głębokim. Coraz bardziej się przekonuje, że do nocnych zdjęć komórka słabo się nadaje.
Pomimo tego, że zabrałem rozpałkę do grilla, Janusz zabronił mi się zbliżać do ogniska, i postanowił rozpalić je w sposób tradycyjny ;-)
Po chwili ognisko pięknie plunęło
Jeszcze tylko odczytamy sms "Witamy w Niemczech, numer do ambasady itd" i mozna będzie smażyć kiełbaski
Robert przygotował się solidnie do wypadu. Strój chroniący rowerowe ubranko przed spaleniem i własnej produkcji pyszne Pesto
Czas zaspokoić żołądek
A po uczcie dla ciała, czas na ucztę dla ducha. Gitara i śpiewniki poszły w ruch
Ufoludki? Nie, to tylko odblaskowe czapeczki Marzeny i Roberta
A tu zagadka, kto jest mocno głodny i smaży kiełbaski?
Kajacek przebił wszystkich. Nie wiem, co tam gotował, ale przy ognisku było wesoło ;-)
Miejsce do odpoczynku w razie "jakby co"
Nagle zza krzaków wyskoczył upiór
Tuni chyba nie spodobał się mój żarcik o graniu na gitarze
Ale zaraz się wytłumaczyłem, i uśmiech wrócił ;-))
I tak w miłej atmosferze czas szybko minął, czas było wracać. W domciu byliśmy koło trzeciej w nocy. Jazda pustą drogą z gwiazdami na niebie to coś, czego warto spróbować. Polecam każdemu.
Relacje pozostałych uczestników: Tuni, Małgosi, Michała, i Mirka
Udział wzięli:
Wichrowe Wzgórza - Trening do Żuławy Wkoło
Niedziela, 23 września 2012 | Komentarze 6
Przebyte 77.00 km, w czasie 03:26 h, średnio 22.43 km/h, maksymalnie 42.00 km/h, przy temp. 16.0 ºC |
Szczecin - Przylep - Stobno - Bobolin - Warnik - Ladenthin - Nadrensee - Krackow - Lebehn - Schwennenz - Grambow - Neu Grambow - Linken - Bismark - Blankensee - Buk - Dobra - Wołczkowo - Bezrzecze - Szczecin
Nie byłem pewny, czy damy radę stawić się na trening o 10:00 w związku z trzydziestką naszej koleżanki poprzedniej nocy. Decyzja zapadła dosyć późno, i na miejsce zbiórki dotarliśmy z dziesięcio minutowym opóźnieniem. Niestety, po zawodnikach nie było już śladu. Parę telefonów i gonimy peleton. Na nasze szczęście, a Ernira nieszczęście, pogoń nie była zbyt długa, bo Michał złapał gumę, zresztą nie ostatni raz tego dnia. Jako, że na Żuławach największym wrogiem ma być wiatr, to dzisiejsza pogoda idealnie wkomponowała się w trening.
Doganiamy grupę po parokilometrowym pościgu
Jeszcze przez przekroczeniem granicy małżonka zaczęła wymiękać z powodu tempa i wiatru, ale Jarek [Gadzik] ma swoje sposoby na zmobilizowanie maruderów, co już nie raz miałem okazję przetestować na sobie
Uroki jesieni
Jarek ze swoim Batavus'em w pełnej krasie
W Blankensee siedliśmy u p. Ali i raczyliśmy się kawą i szarlotką z okolicznych jabłek
Ponieważ po popasie okazałe się, że co niektórzy nie zdążą do domu na zaplanowaną godzinę, trening został skrócony i wróciliśmy przez Wołczkowo do Szczecina
W drodze powrotnej odwiedziliśmy znajomych, a na zakończenie wizyty gospodarz pokazał nam skrócik do domku przez teren dawnego poligonu
Udział wzięli:
Löcknitz - wycieczka do skupu butelek
Środa, 12 września 2012 | Komentarze 3
Przebyte 48.40 km, w czasie 02:01 h, średnio 24.00 km/h, maksymalnie 44.70 km/h, przy temp. 16.0 ºC |
Szczecin - Przylep - Stobno - Bobolin - Schwennenz - Grambow - Ramin - Löcknitz - Bismark - Linken - Lubieszyn -Dołuje - Skarbimierzyce - Mierzyn - Szczecin
Szybki wypad z Monterem do skupu butelek. Ponieważ w naszym kraju problem oddania butelek jest nie rozwiązany od lat, udaliśmy się do najbliższego punktu po drugiej stronie granicy. Wybór padł na Löcknitz. Spytałem tylko Krzyśka czy nie będzie padać, powiedział, że nie ma obaw. W drodze do skupu świeciło słoneczko i tylko gdzieś za Ramin poczułem na nosie z pięć kropelek deszczu. Natomiast w trasie powrotnej co prawda deszcz nas nie dopadł, ale jechaliśmy po drodze po niezłym opadzie. Gdybyśmy byli wcześniej, pewnie nieźle byśmy zmokli. Czyli przysłowie "Parasol noś i przy pogodzie" jest zawsze aktualne, a ja nie miałem kurtki przeciwdeszczowej.
Tempo było zacne, więc tylko dwie fotki w drodze do skupu
Żeby mieć z czym wracać za jakiś czas do skupu, uzupełniliśmy zapasy napojów do przetestowania:
Udział wzięli:
Koblentz w męskim składzie
Niedziela, 9 września 2012 | Komentarze 7
Przebyte 79.40 km, w czasie 04:23 h, średnio 18.11 km/h, maksymalnie 40.00 km/h, przy temp. 24.0 ºC |
Szczecin - Redlica - Wąwelnica - Lubieszyn - Dobra - Buk - Blankensee - Mewegen - Rothenklempenow - Dorotheenwalde - Breitenstein - Koblentz - Breitenstein - Dorotheenwalde - Rothenklempenow - Books - Plöwen - Bismark - Linken - Lubieszyn - Dołuje - Skarbimierzyce - Mierzyn - Szczecin
Spontaniczna wycieczka last minute w nieznane. Początkowo miał być Krzywy Las, ale plany zostały zmienione, a cel krystalizował się w czasie trwania wycieczki. Dzisiaj w męskim, pięcioosobowym gronie postanowiliśmy poruszać się w terenie jeszcze bardziej niż wczoraj. W czasie naszej wycieczki odbywał się rajd Baja Poland. Za wiele nie udało nam się zobaczyć, za to skutecznie uniemożliwił nam skorzystanie z dróg, które mieliśmy w planie.
Zbiórka nad Jeziorkiem Słonecznym, dzisiaj wyjątkowo dużo wędkarzy
Pojechaliśmy przedłużeniem Łukasińskiego prawie do Wąwelnicy, ale zahaczyliśmy o nowo powstałą drogę z Bezrzecza do Redlicy
A tak to miejsce wyglądało jeszcze dwa miesiące temu
Nowa droga w pełnej krasie
Baja Poland na trasie dawnej kolejki wąskotorowej uniemożliwia nam przejazd
Zawracamy więc i odkrywamy skrót z Wąwelnicy do BP w Lubieszynie
Gdzie naszą uwagę przykuwa traktor, naszpikowany elektroniką jak gabinet Michnika
W Dobrej chwilę czekamy na rajdowców, ale nikt nie nadjeżdża
Udajemy się zatem najdoskonalszą drogą dla rowerów w naszym zakątku Polski w stronę DDR...
...przekraczając granicę jak ostatnio szlakiem przemytników
W Blenkensee robimy popasik w knajpce u p. Ali i uczymy się wymowy nazwy wioski. Do ten pory mówiłem Blenken-s-i-i z angielska, a prawidłowo jest Blenken-s-e-e
Ponieważ nie wszyscy byli w Rothenklempenow, robimy zwrot w prawo
Czyżby jakiś dziwny cmentarz?
Nie, to pozostałości po ławkach w amfiteatrze
Docieramy do Jeziora w Koblentz
Szybka analiza jak wrócić do domu nie jadąc taką samą drogą
Zwiedzamy Mauzoleum Rodu von Eickstedt
Gdzie historia przeplata się ze współczesnością
Ostatni popas na terenie dawnego przejścia granicznego w Lubieszynie
Udział wzięli:
Do Penkun lasami polami i ścierniskami
Sobota, 8 września 2012 | Komentarze 4
Przebyte 84.70 km, w czasie 04:40 h, średnio 18.15 km/h, maksymalnie 56.80 km/h, przy temp. 20.0 ºC |
Szczecin - Mierzyn - Kościno - Schwennenz - Ladenthin - Hohenholz - Krackow - Penkun - Luckow - Petershagen - Keesow - Tantow - Rosow - Neu Rosow - Kołbaskowo - Smolęcin - Barnisław - Warnik - Będargowo - Stobno - Przylep - Szczecin
Skorzystaliśmy z propozycji Beaty [Ruda81] na forum RS udania się na krótszą wycieczkę do Penkun. O dziesiątej spotkaliśmy się na naszym ulubionym starcie wycieczek, przy Jeziorku Słonecznym. Ostatnio tak sobie rozmyślałem, że ciężko znaleźć w naszej okolicy miejsce lub trasę, gdzie jeszcze nie byłem, i trzeba będzie zacząć jeździć gdzieś dalej. Mocno się jednak myliłem. Ponieważ kierowniczka wycieczki nie miała zaplanowanej na sztywno trasy do Penkun, i była podatna na modyfikacje, a na starcie pojawił się Krzysiek [Monter] efekt mógł być tylko jeden: lasy, pola i skróty przez ścierniska. I był to pomysł genialny w swojej prostocie. Ocierając się o miejsca doskonale mi znane przebyliśmy całą trasę po ścieżkach całkowicie nowych. Dzięki temu, że całą ekipa była na rowerach gotowych do walki z terenem wycieczka przebiegła rewelacyjnie. Nawet wiaterek czasem powiał w plecy i udało się na asfalcie rozpedzic do 57 km/h :-)
Wspólne zdjęcie na starcie, razem z szosowcami, którzy pognali do Schwedt
Zawsze mnie intrygowała ta pajęczynka w Mierzynie, w końcu udało mi się stanąć i zrobić zdjęcie
Z Mierzyna jedziemy w kierunku Stobna, następnie skret w prawo i polami zaczynamy eskapadę w kierunku Kościna
Okazuje się, że poszukiwacze skarbów są nie tylko na nadmorskich plażach
Chwila zastanowienia i dalej w pole
Na przejściu granicznym ruszamy śladem pasa granicznego
Robiąc zdjęcie usłyszałem jakiś hałas, może to pociąg, a może kombajn? Fajnie byłoby uchwycić jeszcze przejeżdżający pociąg na zdjęciu. No ale nie ma czasu na czekanie. Po minucie na wiadukcie pędzi czerwony DB. Gad demyt!
Dzisiejsza wycieczka obfitowała w jabłuszka. Cały czas jechaliśmy jakby Apfelallee
No to zaczynamy buszowanie w kukurydzy
Grupa pojechała dołem, a ja z Monterem nasypem dawnej kolejki wąskotorowej. Widoki były wspaniałe, ale zielsko wkręcało się w tryby.
Za to jabłuszka można było zrywać z czubka drzewa
Spotkanie z historią w Hohenholz. W odróżnieniu od wielu wiosek z Hohen w nazwie, do tej nie trzeba się wspinać mocno pod górkę
W Penny Markt odwiedzanym masowo przez szczecinian w ubiegłym wieku robimy zakupy i udajemy się na popas
Cel wycieczki osiągnięty, można włączyć tryb improwizacji trasy powrotnej. Monter jest zachwycony :-)
No to skrócik na dzień dobry
Zawsze marzył o sumiastych wąsach, ale żona się nie zgodziła. El Monter we własnej osobie
Kolejny popas przy wiatraku w Luckow
Zabawiały nas dwa małe kotki, chyba znały polski, bo reagowały na miaaałłł...
Cały czas wracamy skrótami
Granicę przekraczamy jakimś przemytniczym szlakiem. Skąd on go zna?
Dalej wzdłuż torów do Kołbaskowa
Kubaros ma dosyć jazdy w terenie. Postanawia jechać torami
Bardzo rzadko zdarza się, że cała wycieczka w pełnym składzie dociera do miejsca startu, dzisiaj się to nam udało
Podsumowując: rewelacyjna wycieczka w znanych i nie znanych pobliskich terenach ze znanymi i nowo poznanymi cyklistami.
Udział wzięli:
Świnoujście - Anklam - Szczecin
Niedziela, 19 sierpnia 2012 | Komentarze 6
Przebyte 140.00 km, w czasie 06:40 h, średnio 21.00 km/h, maksymalnie 51.00 km/h, przy temp. 32.0 ºC |
Świnoujście - Garz - Zirchow - Gorke - Paske - Usedom - Voßberg - Zecherin - Pinnow - Libnow - Relzow - Anklam - Neu Kosenow - Ducherow - Heidberg - Leopoldshagen - Monkebude - Grambin - Ueckermünde - Eggesin - Ahlbeck - Gegensee - Hintersee - Dobieszczyn - Tanowo - Pilchowo - Głębokie - Szczecin
Parę lat już przeżyłem, ale ostatnio zdarza mi się robić różne rzeczy po raz pierwszy w życiu. Dzisiaj po raz pierwszy spałem na plaży nad morzem pod gołym niebem i pierwszy raz obserwowałem wschód słońca. Razem z Krzyśkiem [Monterem] i Piotrkiem [Bronikiem] zrealizowaliśmy plan, który zrodził się już jakiś czas temu i systematycznie był odkładany. Na miejsce noclegu wybraliśmy pas transgraniczny pomiędzy Polską a Niemcami na plaży w Świnoujściu. Noc była cieplutka, dzięki Jarkowi [Gadzikowi] nabyłem brezent, który posłużył za prześcieradło oraz nakrycie dla rowerów. Jedynym mankamentem była dyskoteka po Niemieckiej stronie, która katowała nas muzyką techno przez całą noc, aż do godziny ósmej rano. Rano po przebudzeniu o wschodzie słońca z rozgoryczeniem odkryłem, że ktoś postanowił buchnąć mi górną część lidlowej sakwy rowerowej. Nie byłaby to wielka tragedia, gdyby nie to, że był tam aparat fotograficzny, a w nim relacja z poprzedniego dnia, wszystkie wspólne zdjęcia robione ze statywu. No cóż, za brak czujności trzeba zapłacić...
Wschód słońca na plaży w Świnoujściu
I widok na nasze obozowisko
Na pasie granicznym znajdują się panele słoneczne, podążające za słońcem.
Po pamiątkowym zdjęciu na granicy...
... udaliśmy się na śniadanie do Baru Kopytko
Okazało się, że Krzysiek ma problem z oponą i wróci pociągiem
W powrotną drogę do Szczecina udaliśmy się zatem w trojkę, z Arturem i Bronikiem. Ponieważ upał był niemiłosierny, wyłączyliśmy zwiedzanie i zajęliśmy się jazdą z dosyć długimi przerwami na popas. Żeby było przyjemnie, trzeba było upolować jakiś fajny cień na przerwę za Libnow.
W Anklam tylko fotka z mostku i gnamy dalej
Zatrzymujemy się na drugi popas nad wodą w cieniu drzew w Ducherow
I kolejny na CPN'nie w Eggesin. Niemcy to bardzo dziwny kraj. Oprócz tego, że na stacji można kupić zimne piwko, to można je na miejscu wypić i na dodatek pojechać rowerkiem legalnie w dalszą drogę...
Króciutki popas w Hintersee
I docieramy do miejsca zbiórki, nad Jeziorem Głębokim.
Pomimo panującego upału i niemiłych przeżyć związanych z kradzieżą, to była bardzo fajna i pouczająca wycieczka. Część zdjęć podkradziona Bronikowi, dzięki :-)
Udział wzięli:
Szczecin - Anklam - Świnoujście
Sobota, 18 sierpnia 2012 | Komentarze 10
Przebyte 152.00 km, w czasie 07:40 h, średnio 19.83 km/h, maksymalnie 49.00 km/h, przy temp. 25.0 ºC |
Szczecin - Głębokie - Pilchowo - Tanowo - Dobieszczyn - Hintersee - Ludwigshof - Ahlbeck - Vogelsang - Bellin - Ueckermünde - Grambin - Monkebude - Leopoldshagen - Heidberg - Ducherow - Neu Kosenow - Anklam - Relzow - Libnow - Pinnow - Zecherin - Voßberg - Usedom - Paske - Stolpe - Dargen - Neverow - Zirchow - Garz - Kamminke - Paprotno - Świnoujście
Ten dzień obfitował w wycieczki zaproponowane przez rowerzystów na forum RS. Postanowiłem dołączyć do dwuetapowego wypadu dookoła Zalewu Szczecińskiego z noclegiem na plaży pod gołym niebem. To mój pierwszy wypad z sakwami, śpiworem i zaopatrzeniem na dwa dni. Rower znacząco przybrał na wadze. Za radą doświadczonego trapera Jarka (Gadzika) nabyłem droga kupna brezent, który miał posłużyć na plaży za schronienie. Wystartowaliśmy w pięcioosobowym zespole (Basia, Krzysiek, Piotrek, Andrzej i ja) z Głębokiego o 8:30. W Tanowie dołączył do nas Artur. Nie wszyscy mieli w planach nocleg na plaży, ale o tym później. Zrobiłem mnóstwo zdjęć po drodze, niestety z pewnych względów nie wszystkie mogę zaprezentować, brakuje tych robionych aparatem, zostały komórkowe.
Pierwszy krótki postój na wysokości Bartoszewa, coś tam obciera w Bronikowym rowerze
W Tanowie czeka na nas Artur, krótka odprawa i ruszamy w drogę w kierunku Hintersee. Na "ulubionej" przez wszystkich rowerzystów jasnej długiej prostej do Dobieszczyna prowadzenie obejmuje Andrzej jadący na kolarce, prędkość oscyluje wokół 30 km/h i odcinek ten mija jak z bicza strzelił ;-)
W Hintersee jedziemy nieznanym mi kawałkiem drogi, więc fotografuję nowe obiekty
Droga przez wioske jest w remoncie, a wykop jak u nas przy remoncie autostrady
W Ludwigshof nie sposób nie natknąć się na koniki
A to mój objuczony konik w pełnej krasie
Zabudowania a Ahlbeck
Skrzynka pocztowa różną ma postać
A na przeciwko jak w skansenie
Temperatura wzrasta z każdą chwilą. Za Ueckermünde krówki chowają się w cieniu drzew
Z okazji zmiany HR max na 170 wręczyliśmy Monterowi słynną saperkę. Pawulon miał zorganizować we własnym zakresie ;-)
Transformator w Ducherow
W Anklam był jakiś festyn w piwem, wurstami i wyścigami na wodzie
W Pinnow stuknął mi 4 tysiąc kilometrów w tym roku (udało mi się ten fakt zarejestrować)
Stare Miasto w Usedom
W Stolpe nadrabiamy kawałek drogi, żeby zobaczyć zamek
Kiedyś rycerze dosiadali rumaków, dzisiaj też dosiadają...
W Kaminke niektóre domki wyglądają bajecznie
Gdzieś chyba widziałem zdjęcie z tego zjazdu. Wszyscy mamy nadzieję, że kierownik wycieczki Monter zna drogę, i nie będziemy musieli zawracać pod górkę.
Ciąg dalszy wycieczki w relacji z dnia następnego.
Udział wzięli: