Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jaszek z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 11351.14 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.39 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jaszek.bikestats.pl
Widget Pogodowy
ScreenSaver Forecast by yr.no
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:716.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:39:03
Średnia prędkość:18.35 km/h
Maksymalna prędkość:53.00 km/h
Suma kalorii:25753 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:119.42 km i 6h 30m
Więcej statystyk

Nowe Warpno przez Nowy Most Montera na Myśliborce

Sobota, 30 czerwca 2012 | Komentarze 10

Przebyte 108.00 km, w czasie 06:35 h, średnio 16.41 km/h, maksymalnie 42.00 km/h, przy temp. 25.0 ºC

Szczecin - Mierzyn - Skarbimierzyce - Dołuje - Wąwelnica - Dobra - Grzepnica - Sławoszewo - Węgornik - Zalesie - Podbrzezie - Dobieszczyn - Myślibórz Wielki - Maszkowo - Myślibórz Mały - Rieth - Karszno - Nowe Warpno - Karszno - Warnołęka - Brzózki - Karpinek - Dobieszczyn - Tanowo - Pilchowo - Głębokie - Szczecin

W piątek Krzysiek [Monter] zaproponował na forum RS wycieczkę do Greiffenbergu. Ponieważ o godzinie 9 w sobotę wszystkie znaki na niebie wskazywały nadchodzący z zachodu solidny deszcz, postanowiliśmy zmienić kierunek na północny, i udać się nieszablonowymi drogami do Nowego Warpna. Żeby nie było zbyt łatwo, trasa wiodła mocno po terenie, drogach z dużymi ilościami piasku, trudnych nawet po obfitych opadach deszczu w nocy. Wisienką na torcie miała być przeprawa przez rzeczkę Myśliborkę, do czego Krzysiek przymierzał się z obu brzegów już kilkukrotnie, bez sukcesu.



Droga z Wąwelnicy do Dobrej szlakiem dawnej kolei wąskotorowej, rzadko używana coraz bardziej zarasta



W Sławoszewie Hubert pierwszy raz bierze się za wymianę dętki



Ze Sławoszewa do Węgornika jedziemy nową drogą, nie przekraczamy Gunicy na pozostałościach mostku, tylko kierujemy się wzdłuż rzeczki po zarastających zielskiem płytach jumbo



Sprawdzamy gdzie jesteśmy i szybko ruszamy dalej mobilizowani przez natrętne robactwo



Jeszcze troszkę i pozostałości tabliczek PTTK chyba jeszcze z czasów PRL'u pozostaną tylko wspomnieniem



Droga z Dobieszczyna do Nowego Warpna miała być remontowana, widać jakieś słupki i oznaczenia farbą na drodze, ale nadal można na niej zgubić plomby. Więcej o remoncie tutaj [gazeta.pl]



W końcu docieramy do Myśliborki i przystępujemy do budowy w miarę bezpiecznego przejścia przez rzeczkę.



Huberta prześladuje dzisiaj dętka, zajmuje się więc walką z gumą



A my w tym czasie walczymy z przeprawą, i po chwili poszukiwań budulca jesteśmy gotowi do historycznej przeprawy :-)







Powrót na Polską stronę w okolicy Rieth już po solidnym betonowym moście



W Karsznie uwagę naszą przykuwa malutki Kościół św. Huberta





Kościół jest otwarty, trafiamy na wystawę fotografii Państwa Bojarskich zatytułowaną "Świat, po którym pielgrzymował. Śladami Jana Pawła II"









W Nowym Warpnie naszą uwagę przykuwa dziwna instalacja na dachu





Miasteczko jest w generalnym remoncie, za chwilę ma szansę mocno wypięknieć





Po dłuższym odpoczynku nad Jeziorem Nowowarpieńskim ruszamy w drogę powrotną





Żeby nie było zbyt łatwo za Brzózkami skręcamy w prawo na Czerwony Szlak i wleczemy się po piasku w stronę Szczecina. Gdy docieramy do asfaltu Monter swoim zwyczajem rusza skrótem dalej po piaskach, rad nie rad, ruszamy za nim



Po drodze Hubert odłącza się i rusza w swoją stronę, jak się później okazuje, dętka mu nie odpuściła, i z trasy zabiera go wóz techniczny.

Podsumowując: bardzo fajna wycieczka nowymi dla mnie kawałkami dróg, w nowe miejsca.

PS. Mimo znaków na niebie nie spadła ani kropla deszczu, a w pewnym momencie zaczęło pięknie przyświecać słoneczko. Kolejny dowód na to, że nie warto przejmować się prognozami pogody, nawet tymi krótkoterminowymi.


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Objazd Maratonu Miedwie, tego nikt się nie spodziewał, organizatorzy zaskoczyli wszystkich

Niedziela, 24 czerwca 2012 | Komentarze 9

Przebyte 56.00 km, w czasie 02:50 h, średnio 19.76 km/h, maksymalnie 39.70 km/h, przy temp. 21.0 ºC

Morzyczyn - Kunowo - Koszewko - Koszewo - Wierzbno - Grędziec - Okunica - Ryszewo - Turze - Młyny - Giżyn - Dębina - Bielkowo- Jęczydół - Morzyczyn

W dniu 4 sierpnia 2012 roku odbędzie się VII Maraton MTB dookoła Jeziora Miedwie. Na dzień dzisiejszy wyznaczono ostatni objazd trasy, zorganizowany przez Stargardzkie Towarzystwo Cyklistów. Ponieważ zapisałem się na Maraton na początku roku, nie było innego wyjścia, jak wziąć udział w objeździe i zapoznać się z trasą. Szczególną zachęta były opowieści znajomych rowerzystów o serwowanych na bufecie ciastach: sernikach, jabłecznikach i innych smakołykach. Organizatorzy postanowili jednak zmienić wypracowane poprzednio standardy, ale o tym później...

Z ostatniej chwili:

Wiele osób poszukuje wyników maratonu, można je znaleźć poniżej:
Wyniki Maraton Miedwie 2012





Odprawa w Amfiteatrze przed startem, dowiadujemy się o zmianach na bufetach, nie będzie bufetu w połowie trasy, a na mecie nie będzie słynnego serniczka







Zgodnie z założeniem organizatora do połowy trasy jedziemy zwartą grupą, pod eskortą Policji i bez możliwości wyprzedzania prowadzącego





Konie na dzisiejszej trasie są wszechobecne



Poprzednio byłem zmuszony robić zdjęcia pod słońce, dzisiaj jestem przy Pałacu w Koszewie o odpowiedniej porze























Od tego momentu nie ma zakazu wyprzedzania prowadzącego i zaczyna się szybsza jazda. Ponieważ postanowiłem pojechać na maksimum swoim możliwości, to na fotki nie ma czasu



Meta w Amfiteatrze w Morzyczynie. Zamiast sernika raj dla mięsożerców, grillowane kiełbaski, kaszanki, kurczaczek, kawa, herbata, soczki, woda. Po prostu FULL WYPAS. Organizacja na wysokim poziomie. Szkoda, że nastawiłem się na słodki popas. Zresztą dałem mocno w korbę, i pauzowałem pół godzinki przed podejściem do baru.





Niezłe dzisiaj wiało, zwolennicy innych sportów też mieli możliwość poszaleć.





Nie mogę się już doczekać Maratonu, mam nadzieję, że sernik wróci.
à propos tytułu, postanowiłem użyć formy spotykanej na wp i onecie, nie wiem na ile mi się udało.


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Ueckermünde - druga próba dotarcia

Niedziela, 17 czerwca 2012 | Komentarze 4

Przebyte 136.00 km, w czasie 06:44 h, średnio 20.20 km/h, maksymalnie 46.00 km/h, przy temp. 25.0 ºC

Szczecin - Głębokie - Pilchowo - Tanowo - Dobieszczyn - Hintersee - Ludwigshof - Rieth - Warsin - Ueckermünde - Torgelow - Viereck - Friedberg - Rothenburg - Krugsdorf - Breitenstein - Dorotheenwalde - Rothenklempenow - Mewegen - Blankensee - Buk - Dobra - Wołczkowo - Głębokie - Szczecin

W niedzielny poranek podjąłem drugą próbę dotarcia do Ueckermünde. Pierwsza zakończyła się niepowodzeniem z powodu awarii opony Krzyśka. Jakież było moje zdziwienie, gdy w przeddzień wycieczki zobaczyłem flaka w tylnym kole. Rower stał prawie tydzień po ostatniej wycieczce do Criewen w piwnicy. Postanowiłem napompować koło i zobaczyć co będzie. W niedzielę rano ciśnienie tylko nieznacznie spadło, więc dopompowałem i odważyłem się ruszyć na wycieczkę. Bez problemu pokonałem całą trasę nie pompując nic po drodze.



Zbiórka na Głębokim, od lewej Małgosia, Ania, Krzysiek i Beata, ja po drugiej stronie obiektywu. Jak słusznie zauważył Krzysiek, chyba pierwsza nasza wycieczka z przewagą Pań



Panie od początku narzuciły wysokie tempo, chyba pracują na miano koksów lub cyborgów ;-)



Nie wiadomo skąd, nagle na naszej drodze pojawiła się przeogromna grupa rowerzystów. Jak się okazało później, był to Dzień bez samochodu (niem.)



W drodze na punkt widokowy nad jeziorem Ludwigshofer See musi być wyśmienita trawka, bo konie nawet na chwile nie zaprzestały konsumpcji.



Na wieży natknęliśmy się na podglądaczy ptaków



Robię kilka fotek i uciekamy, żeby nie przeszkadzać



Panie znowu ruszają w drogę, musimy je gonić



W Rieth można za jedyne 0,50 € nakarmić kozy. Już same pojawienie się kogoś przy automacie spowodowało, że nagle wszystkie kozy znalazły się tuż obok. Chyba jednak nie potrafię obsługiwać takiej maszyny, albo właściciel jest niesłychanie skąpy, po po wrzucenie 50 centów wypadło nam jedno jedyne ziarenko karmy.





Piękniejsza część wycieczki na wieży widokowej nad jeziorem Nowowarpieńskim.



Przy okazji podziwiania widoku w kierunku NE rozgorzała dyskusja co widać na widnokręgu, i jaka jest do niego odległość. Spytałem po powrocie wujka G. i powiedział, że d=2,08 x pierwiastek z h, gdzie d - odległość w milach morskich, h wysokość obserwatora w metrach, wychodzi więc, że dorosła osoba widzi na morzu ok 5 km. Mila morska = 1852 metry. Uff, lekcja odrobiona.



Szkoda, że nie można załączyć zapachu leżącego drewna



Pierwszy z dzisiaj spotkanych nietypowych znaków



Zauważyłem ciekawy Hotel / Restaurację i postanowiłem zrobić zdjęcie z bliska



I dzięki temu natrafiliśmy na małe zoo z mnóstwem barwnych ptaszków









Pomost przy hotelu



I port rybacki w Ueckermunde







Ujście rzeki Uecker (Wkra) do Zalewu Szczecińskiego



Biały w modzie



W drodze do centrum widać, że miasto jest mocno związane z wodą







W centrum Ania przygotowywała się do wystąpień publicznych



A Małgosia wykryła coś wartego uwiecznienia, może zobaczycie to w relacji Małgosi



Miasto coraz bardziej nas wciąga ilością ciekawych rzeczy do zobaczenia



Krzyśka zaintrygowała niemiecka pisownia słowa cedzak, potocznie durszlak





Ciężko było zrobić zdjęcie napotkanych obiektów, bo Panie tłumnie je oblegały







No ale zawsze w końcu się udawało







Niemcy mają fajne pomysły na malowanie obiektów energetycznych, tutaj transformator w pobliżu basenu w Torgelow



Ponieważ Panie dzisiaj mocno koksowały, to Krzysiek postanowił, swoim zwyczajem zresztą, skierować je na skrót przez poligon, gdzie w wielu miejscach trzeba było prowadzić rower



Drugi z dzisiejszych nietypowych znaków



Pomimo złowrogich znaków postanowiliśmy wrócić na asfalt w poprzek poligonu



Krzysiek próbuje znaleźć kolejny skrót



Niestety niczego nie znalazł w wracamy spokojnie asfaltami podziwiając widoki







Podsumowując, to była bardzo udana wycieczka. Nie wiedziałem, ze Ueckermunde to takie piękne i urocze miasteczko. Znałem je tylko w widoku po drodze do Zoo z dzieciakami lata temu. Z pewnością jeszcze tutaj wrócę. Podziękowania dla uczestników za miłe towarzystwo.

Po trzech dniach w tylnym kole znowu flak. Nie było wyjścia, trzeba było wyjąć dętkę. Okazało się, że była miniaturowa dziurka. Dętka załatana. Rower gotowy do nowych wycieczek.


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Tour de Natur 2012 - Przez Schwedt do Criewen z RS

Niedziela, 10 czerwca 2012 | Komentarze 3

Przebyte 134.00 km, w czasie 06:23 h, średnio 20.99 km/h, maksymalnie 47.40 km/h, przy temp. 20.0 ºC

Szczecin - Przecław - Kołbaskowo - Rosówek - Neurochlitz - Gartz - Friedrichsthal - Schwedt - Zützen - Criewen - Zützen - Schwedt - Friedrichsthal - Gartz - Tantow - Radekow - Nadrensee - Ladenthin - Warnik - Będargowo - Stobno - Przylep - Szczecin

„Tour de Natur“ to rajd rowerowy ze Schwedt do Criewen, organizowany przez Park Narodowy Doliny Dolnej Odry, gazetę „Märkische Oderzeitung“ oraz Centrum Handlowe Oder-Center. W tegorocznej, osiemnastej edycji organizatorzy przygotowali cztery trasy o długości od 10 do 37 kilometrów. Ponieważ samo dotarcie do Schwedt ze Szczecina to dystans ponad 50 km w jedną stronę, to wybraliśmy trasę najprostszą, zresztą trasy dłuższe przebiegały do naszej trasie dojazdowej do Schwedt.

Żeby dotrzeć na godzinę 10:00 na miejsce startu rajdu spotkaliśmy się na pl. Lotników o 6:30, nie tradycyjnie pod pomnikiem, ale przy PTTK, bo na placu zagościła strefa kibica EURO 2012. Wyprawa, mimo wczesnej pory (ech ta cykloza :-) spotkała się ze sporym zainteresowanie szczecińskich a w zasadzie zachodniopomorskich rowerzystów. Na starcie pojawiło się ponad 40 osób. Żeby nie powodować zamieszania na drodze i być w zgodzie z PoRD podzieliliśmy się na trzy piętnastoosobowe grupy. W tempie 20 km/h ruszyliśmy na kolejne miejsca zbiórki w Rosówku i Gartz.



Zbiórka o 6:30 pod PTTK



Strefa kibica, mało imponująca w stosunku do tych w miastach, w których odbywaja się mecze



Krótki postój w Rosówku





I dłuższy popas w Friedrichsthal, na szlaku Odra-Nysa pomiędzy Gartz a Schwedt



Podobnie jak na Sternfahrt w Berlinie ubrani w jednakowe czerwone koszulki dzierżąc biało-czerwone flagi mocno rzucamy się w oczy, a sam wjazd na parking w Oder-Center powoduje gromkie brawa.



Szlak Odra-Nysa można przebyć nie tylko rowerem.



Na drodze było czerwono z naszego powodu, a na polach pełno maków



Tunia postanowiła uwiecznić żabki, co udało się perfekcyjnie



Podczas powrotu, w Gartz część osób wybrała drogę polami do Tantow, z przepięknymi widokami



Na chwilę zostałem z tyłu przed Młynami i efekt był taki, że zgubiłem, a w zasadzie wyprzedziłem grupę. Miałem więc okazję czekając w Tantow zrobic fotke mijanego zawsze budynku.



Krótka przerwa w Ladenthin i ruszamy do domu, dzieląc się po drodze na coraz mniejsze grupy



Podczas tego wyjazdu zamiast zdjęciami bardziej zająłem się robieniem filmu:



Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Salvey Mühle - w poszukiwaniu trzeciego młyna

Czwartek, 7 czerwca 2012 | Komentarze 8

Przebyte 74.50 km, w czasie 04:25 h, średnio 16.87 km/h, maksymalnie 53.00 km/h, przy temp. 20.0 ºC

Szczecin - Przylep - Stobno - Bobolin - Schwennenz - Ladenthin - Nadrensee - Radekow - Tantow - Salvey Mühle - Gartz - Mescherin - Staffelde - Pargowo - Moczyły - Siadło Dolne - Kurów - Ustowo - Szczecin


Zachęcony zamieszczonymi na BS opisami i zdjęciami Młynów pomiędzy Tantow a Gartz postanowiłem zwiedzić te nieznane mi jeszcze tereny. Zamieściłem wpis o wycieczce na forum RS, i na starcie w ten Świąteczny Czwartek stawiło się 9 osób. Do zaliczenia były trzy młyny, ale po jednym nie udało nam się znaleźć nawet ruin. Poniżej relacja fotograficzna.






Zgodnie z niepisaną tradycją zdjęcie grupowe na początek, od lewej: Marek, Kamil, Ania, Beata, Basia, Krzysiek, Marzena, Jacek i Piotrek



Jako, że wycieczkę urządziliśmy w Boże Ciało w Stobnie natnęliśmy się na Procesję, zabezpieczaną przez Policje. Udało nam się jednak wyprzedzić ją po chodniku



Po przekroczeniu granicy robi się coraz cieplej i wszyscy zaczynają się rozbierać...



...mam wiec chwilę na uwiecznienie piękna nadchodzącego lata



W drodze do Ladenthin nadlatuje znienacka grupa szoszonów, wypłaszając zające z przydrożnych zarośli



Znaki na ziemi wyraźnie wskazują, że lato jest już niedaleko





Za Nadrensee, po przejechaniu nad autostradą, skręcamy w drugą betonową dróżkę w prawo, i jedziemy polami do Radekow. Po drodze urządzamy pierwszy popasik.











Przed Tantow natykamy się na końską rodzinkę w pełnym składzie



Ponieważ w Niemczech dziś jest zwykły dzień pracy, zaopatrujemy się w napotkanym Getränkemarkt w napoje izotoniczne o smaku chmielowym. Trasa jest ładnie oznakowana i po chwili docieramy do pierwszego młyna. a w zasadzie do trzeciego:



Salvey Mühle 3













Po zwiedzaniu i popasie ruszamy do drugiego młyna, po drodze natykamy się na ciekawą pompę



Jednak tabliczka na płocie powoduje, że oglądamy ją tylko z daleka



Bez trudu odnajdujemy drugi młyn



I po krótkim zwiedzaniu udajemy się na poszukiwanie pierwszego, sprawa wydaje się bardzo łatwa



Jednak po młynie nie ma już żadnego śladu, albo my nie potrafimy go odnaleźć



W drodze do Gartz



Po oddaniu pustych butelek po izotonikach w Gartz (może to się wydać niektórym nieprawdopodobne, ale w Niemczech, można w każdym sklepie oddać dowolne kaucjowane butelki, często w automacie) ruszamy szlakiem Odra-Nysa do Mescherin



W Mescherin wódz Monter Skracający Drogi zasiada w Wigwamie



Na podjeździe do Pargowa niebieską koszulkę najlepszego górala bezapelacyjnie zdobywa Basia



Żeby nie było zbyt łatwo wracamy Szlakiem Orła Bielika, który został poprawiony po ostatnich falach krytyki, są eleganckie tabliczki umieszczone na oddzielnych słupkach i zapory przeciw większym pojazdom



Czekamy na zebranie się całej grupy, mam więc znowu czas pobuszować z aparatem



Udało mi się także nakręcić krótki filmik z okolic młynów



Bardzo fajna wycieczka, z pewnością jeszcze wrócę w te okolice. Pozostałe zdjęcia można zobaczyć tutaj.

Podziękowania dla wszystkich uczestników za miłe towarzystwo.


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka


Nocny wyjazd na Sternfarhrt do Berlina

Niedziela, 3 czerwca 2012 | Komentarze 13

Przebyte 208.00 km, w czasie 12:06 h, średnio 17.19 km/h, maksymalnie 46.00 km/h, przy temp. 15.0 ºC

Szczecin - Przecław - Kołbaskowo - Rosówek - Gartz - Vierraden - Schwedt - Flemsdorf - Dobberzin - Angermünde - Serwest - Chorin - Sandkrug - Eberswalde - Spechthausen - Melchow - Biesenthal - Rüdnitz - Bernau - Schwanebeck - Lindenberg - Malchow - Berlin - Reinickendorf - Wittenau - Hernsdorf - Hohen Neuendorf - Birkenwerder - Oranienburg

Wyjazd na Sternfahrt do Berlina spowodował, że inne tematy na forum Rowerowego Szczecina zeszły na plan dalszy, ponieważ spotkał się z bardzo dużym zainteresowaniem. Start w kierunku Berlina został wyznaczony z Eberswalde na godzinę 8:00. Do miejsca startu można się było dostać na dwa sposoby: pociągiem o 6:11 ze Szczecina Głównego lub rowerem z Placu Lotników o godzinie 0:15. Z związku z tym, że moja choroba potocznie zwana Cyklozą pogłębia się, postanowiłem skorzystać z drugiego wariantu (chyba mam przerzuty). Na Placu Lotników okazało się, że Cykloza przybrała postać epidemii, bo pojawiło się 25 osób chętnych do nocnej wycieczki przy świetle księżyca i spadającej temperaturze.

Na starcie okazało się, że jeden z uczestników (Bronik) postanowił po drodze do miejsca spotkania dopompować rower, co zakończyło się totalną katastrofą. Zapadła szybka decyzja, grupa jedzie zgodnie z planem i czeka w Rosówku, a Monter, Oclahomapl i ja jedziemy wspomóc kolegę i razem będziemy gonić grupę. Po długiej walce z przeciwnościami losu ruszyliśmy w kierunku Rosówka. Jak się okazało kilka godzin później, dzięki tej awarii czekaliśmy na start na dworcu w Eberswalde tylko godzinę, gdybyśmy wyjechali zgodnie z planem, mielibyśmy dużo więcej czasu do oczekiwania. Czyli nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło ;-) Acha, Bronikowi przypominam, że zobowiązał się przy świadkach, że zrezygnuje z zaworków Presta ;-)



CPN marki Orlen na ul. Kopernika. Bronik zrzeka się korzystania z Presty



Teren dawnego przejścia granicznego w Rosówku



Po zrobieniu grupowego zdjęcia jeden z rowerów postanowił zaoszczędzić nam kolejne 15 minut oczekiwania w Eberswalde



Księżyc ładnie oświetla nam drogę, niestety temperatura spada do 5 stopni



W nocy na drodze jesteśmy praktycznie sami, do Schwedt spotykamy ledwie kilka samochodów





Ze względu na temperaturę postoje są krótkie, żeby zbytnio się nie wychłodzić.









Podczas tego postoju wschodzi słonce, jest 4:56





Kolejny przystanek o 5:44, słońce nieśmiało próbuje przygrzewać



Po dotarciu do Eberswalde gdzieś koło godziny siódmej ogrzaliśmy się w dworcowej poczekalni, powitano nas pączkami, ale były lekko twardawe ;-)



Zaczynamy przygotowania do wyjazdu, koszulki...



...stroje narodowe...



Chłopcy zajmują się swoimi rowerami,



a dziewczyny zajmują się sobą



Przybywa grupa "pociągowa", na placu przed dworcem robi się coraz bardziej biało-czerwono



















Pierwszy postój techniczny po wyjeździe z Eberswalde. Jechaliśmy w eskorcie niemieckiej policji, która działała bardzo profesjonalnie, pomimo, że były tylko dwa radiowozy z jednoosobową obsadą.



Dworzec w Bernau. Dołączają kolejni niemieccy rowerzyści, ale w dalszym ciągu dominujemy z grupie.



W oczekiwaniu na wjazd na autostradę





Po przejechaniu autostrady i tunelu znowu zbieramy się w zwarty szyk



Koniec przejazdu przez Berlin i koniec dobrej pogody. Zgodnie z prognozą norweską miało zacząć padać o 14:00. Prognoza się nie sprawdziła. Zaczęło padac już o 13:48 :-) W związku z tym plany zwiedzenia Poczdamu dostały przeniesione na okres późniejszy, z zastępstwie zwiedzanie najbliższej okolicy





Po zakończeniu zjazdu część grupy wracała rowerowo do Eberswalde, cześć pociągowo do Szczecina, a ja miałem zapewniony powrót z Jewtim samochodem. Ponieważ samochód był w Oranienburgu, musieliśmy zrobić jeszcze ponad 30 kilometrów w strugach deszczu. Co ciekawe prawie całą trasę przebyliśmy ścieżkami rowerowymi. Infrastruktura rowerowa i kultura kierowców powaliła mnie na kolana. Jeszce daleka droga przed nami w naszym kraju i mieście.

Do Oranienburga prowadził nas Benasek, o którym do tej pory tylko słyszałem, i w końcu miałem okazję poznać go osobiście. Specjalne podziękowania dla Benaska za poczęstunek i za możliwość przebrania się w prawie suche ciuchy. Zdjęcie by Jewti



To była niesamowita wyprawa. Wiele rzeczy zrobiłem pierwszy raz w życiu. Pierwszy raz zaczynałem wyprawę w nocy, pierwszy raz widziałem wschód słońca na rowerze, pierwszy raz jechałem rowerem po autostradzie, pierwszy raz przejechałem 20 kilometrów ścieżką rowerową w mieście. fascynujący był także widok tak dużej grupy w barwach narodowych mknącej przez Berlin. Podziękowania dla wszystkich uczestników i organizatorów.

A tak przy okazji pobiłem rekord w odległości. Co ciekawe nic mnie nie bolało, i miałem wrażenie, że mógłbym wrócić rowerem do Szczecina. Ta Cykloza to straszna rzecz :-)


Udział wzięli:

Kategoria Wycieczka