Info
Ten blog rowerowy prowadzi Jaszek z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 11351.14 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.39 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Czerwiec11 - 62
- 2013, Maj13 - 113
- 2013, Kwiecień8 - 75
- 2013, Marzec6 - 87
- 2013, Luty5 - 47
- 2013, Styczeń1 - 2
- 2012, Grudzień4 - 30
- 2012, Listopad6 - 58
- 2012, Październik4 - 24
- 2012, Wrzesień5 - 30
- 2012, Sierpień8 - 56
- 2012, Lipiec8 - 48
- 2012, Czerwiec6 - 47
- 2012, Maj9 - 55
- 2012, Kwiecień9 - 31
- 2012, Marzec9 - 42
- 2012, Luty5 - 19
- 2012, Styczeń5 - 18
- 2011, Listopad7 - 8
- 2011, Październik10 - 9
- 2011, Wrzesień6 - 6
- 2011, Sierpień10 - 2
- 2011, Lipiec6 - 3
- 2011, Czerwiec7 - 3
- 2011, Maj9 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec8 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik10 - 0
- 2010, Wrzesień15 - 0
- 2010, Sierpień1 - 0
Storkow - raz słońce - raz deszcz
Sobota, 13 kwietnia 2013 | Komentarze 8
Przebyte 90.00 km, w czasie 05:00 h, średnio 18.00 km/h, maksymalnie 44.00 km/h, przy temp. 10.0 ºC |
Szczecin - Przylep - Stobno - Będargowo - Warnik - Ladenthin - Pomellen - Nadrensee - Jezioro Kotzensee - Storkow - Krackow - Lebehn - Ladenthin - Schwennenz - Grambow - Neu Grambow - Linken - Hohenfelde - Blankensee - Buk - Dobra - Redlica - Bezrzecze - Szczecin
Prognoza pogody na sobotę nie była zachęcająca, od 12 do 18 deszcz i mocny wiatr. Wychodząc z założenia, że pogodowi planiści mogą się mylić, zaproponowałem wypad do wiatraka w Storkow. O dziesiątej świeciło ładnie słoneczko, ale około jedenastej prognoza zaczęła się spełniać. Na nasze szczęście opad występował w postaci zmasowanego ataku o bardzo krótkim czasie trwania. I tak parę razy w ciągu wycieczki. Ale cieszę się, że zdecydowaliśmy się na wypad, bo piękna pogoda pomiędzy opadami rekompensowała chwile podwyższonej wilgotności powietrza.
Na zbiórce zaszczycił nas swoja obecnością Jarek, niestety nie pojechał z nami na wycieczkę
Mój nowy napęd, poprzedni przejechał ponad 10.000 km.
W Warniku dogania nas Studio Na Tandemie, na dzisiejszej wycieczce dosiadające piękne nowe rowerki
Wiatr przewracał nam dzisiaj rowery, szczególnie spodobały mu się Kellys'y
Są wiatraki, ale to jeszcze nie cel podróży ;-) Za to na niebie - bajka.
Skrótem przez las, dzięki Tunii, docieramy nad Jezioro Kotzensee, piękne miejsce.
Po krótkim popasie ruszamy w kierunku wiatraka w Storkow, chmury na horyzoncie nie wróżą nic dobrego.
Zdjęcie i w drogę
Po drodze do Penny Markt dopada nas ulewa, Tunia jest przygotowana na takie zachowania pogodowe
Gdy wszyscy udają się na zakupy do Penny Markt ja ustawiam rowerki w szyku bojowym do wspólnego zdjęcia.
Pokazujemy logo marketu, niestety nie załapało się w kadr ;-)
No to tutaj w pełnej krasie
Market zamykany jest na kłódkę rowerowa, ale taką z górnej półki
W Krackow robimy popasik pod Muzeum Motoryzacji
Wszyscy świetnie się bawimy, jak przystało na 21 wiek i czasy FB ;-)
Oniemiałem z wrażenia
W Lebehn znowu nadciąga chmura deszczowa
Korzystając z przerwy robię wycieczkę po Lebehn od strony, której nigdy nie widziałem
Po dotarciu do Ladenthin podzieliliśmy się na trzy grupy, peleton pojechał przez Warnik, Yogi Team zapakował się z powrotem do samochodu, a ja z Krzyśkiem pojechaliśmy spalić izotoniki po niemieckiej stronie i zaliczyć parę skrótów.
Pierwszy z Linken do Hohenfelde
I drugi z Dobrej do Redlicy, ale tutaj bez zdjęcia, bo wcześniej skończył się prąd ;-)
Wniosek z dzisiejszej wycieczki: nigdy nie wierz w prognozę pogody, bo będziesz żałował dnia spędzonego w domu zamiast w trasie!
Update #1 Na specjalne zamówienie Bronika
Udział wzięli:
Jak by się nie starać, dupa z tyłu
Sobota, 6 kwietnia 2013 | Komentarze 4
Przebyte 34.30 km, w czasie 01:54 h, średnio 18.05 km/h, maksymalnie 35.90 km/h, przy temp. 8.0 ºC |
Szczecin - Przylep - Stobno - Małe Stobno - Bobolin - Schwennenz - Grambow (pol. Grębowo) - Neu Grambow - Linken - Lubieszyn - Dołuje -Skarbimierzyce - Mierzyn - Szczecin
Nie udało mi się załapać na wycieczkę do Trzebieży o 10:00. O 13:50 telefon do Marka i bingo! Właśnie rusza z synem do Bartoszewa. Po 10 minutach jestem gotowy i jedziemy. Plan jest taki: przez Lubieszyn i Dobrą do Bartoszewa. Ponieważ mam jakąś alergię na drogę DK10 na odcinku z Mierzyna do Lubieszyna rzucam propozycję skrótu a w zasadzie (uwaga, nowe słowo) zdłutu bo nadrabiamy sporo kilometrów przez Schwennenz, i propozycja zostaje przyjęta. W Lubieszynie okazuje się, że Marek musi być o 17:00 w domu i w związku z tym musimy zmienić plan, zrezygnować z Bartoszewa i wracać. Wracać drogą, której chciałem uniknąć. I stąd ten dziwny tytuł wpisu. Całe szczęście, że spotkaliśmy Panią Wiosnę, tak usilnie poszukiwana ostatnio przez wszystkich ;-)
Jeszcze nigdy nie widziałem drogi z Bobolina do Schwennenz w takim stanie
Mam nadzieję, że to ostatnia fotka ze śniegiem w kwietniu
Niech już będzie na różowo ;-)
Rower mi się powiesił ;-)
No i w końcu jest, Pani Wiosna
Tymczasem w Skarbimierzycach
Udział wzięli:
Przywitanie Wiosny w Trzebieży z doskonaleniem jazdy na śniegu i lodzie
Sobota, 23 marca 2013 | Komentarze 6
Przebyte 70.90 km, w czasie 04:14 h, średnio 16.75 km/h, maksymalnie 29.40 km/h, przy temp. -4.0 ºC |
Szczecin - Głębokie - Pilchowo - Tanowo - Droga 27 - Nowa Jasienica - Drogoradz - Trzebież - Karpin - Podbrzezie - Tanowo - Pilchowo - Głębokie - Szczecin
Na początku wycieczki dała o sobie znać "złośliwość rzeczy martwych". Tydzień wcześniej myślałem, że złapałem gumę, ale po dopompowaniu koła przejechałem całą wycieczkę bez problemów. Jeszcze w piątek sprawdzałem ciśnienie i było dobrze. W sobotę ledwo przejechałem dwa kilometry i flak, a na dodatek zerwana szprycha. Dopompowałem koło i udałem się na miejsce zbiórki, by tam zająć się naprawą. Dziury nie udało mi się zlokalizować, więc wymieniłem dętkę i ruszyliśmy w składzie trzyosobowym z Januszem i Krzyśkiem przywitać wiosnę nad Zalewem w Trzebieży.
Pamiątkowe zdjęcie i w drogę
DDR z Głębokiego do Pilchowa nie odśnieżona, na szczęście ruch niewielki, w zasadzie nikogo nie spotkaliśmy po drodze
Od Pilchowa do Tanowa zdecydowanie lepiej, choć jazda obok siebie nie jest możliwa
Miałem trochę obaw do jazdy po śniegu i lodzie, w odróżnieniu od moich towarzyszy podróży z kolcami w oponach, ale na szczęście dałem się przekonać, i widoki wynagrodziły trud jazdy w takim terenie.
Jest pierwsza oznaka wiosny, można usiąść na ziemi ;-)
W Drogoradzu 200-letni Dąb Szypułkowy został uzbrojony w instalację odgromową
W Trzebieży pozostałość po latach minionych, ulica WOP
Piękny wiosenny piasek na plaży w Trzebieży jest tak jasny, ze przypomina śnieg ;-)
W oddali na widnokręgu, dzięki wyjątkowej przejrzystości powietrza widać wiatraki w Wolinie, oddalonym o 21 km
Powrót podobną drogą w celu doskonalenia techniki poruszania się na śniegu i lodzie. Miałem ze trzy lekkie ustane uślizgi i jedno przyziemienie, ale kontrolowane, czyli w sumie nauka nie poszła w las.
A na koniec test sprawności opon z kolcami na plaży w Trzebieży
Udział wzięli:
Do Pieńkuń na Schloß
Sobota, 16 marca 2013 | Komentarze 4
Przebyte 63.50 km, w czasie 03:43 h, średnio 17.09 km/h, maksymalnie 45.00 km/h, przy temp. 2.0 ºC |
Szczecin - Przylep - Stobno - Stobno Małe - Bobolin - Schwennenz - Lebehn - Krackow - Battinsthal - Penkun (pol. Pieńkuń) - Storkow - Nadrensee - Ladenthin (pol. Łodzięcino) - Warnik - Bobolin - Stobno Małe - Stobno - Przylep - Szczecin
Podczas piątkowej prezentacji Dookoła ( pół ) Irlandii umówilismy się na wypad rowerowy. Miejsce zbiórki tradycyjnie, Jezioro Słoneczne, kierunek nieznany. Na starcie pojawiło się czworo rowerzystów ale tylko trzy rowery. Ruszyliśmy w kierunku przejścia granicznego Bobolin - Schwennenz, a dalsze plany pojawiały się po drodze. Bardzo odpowiadało mi tempo wycieczki, naprawdę było fotograficzne, w odróżnieniu od koksowniczego na ostatnich wypadach. Słoneczko pięknie świeciło, temperatura lekko powyżej zera, żyć nie umierać czekając na wiosnę ;-)))
Niestety jakieś złe siły zniszczyły wiatę na naszym pierwszym popasie w tym kierunku. Na zdjęciu Inspektor Monter szacuje straty.
Miałem obawy co do przejezdności DDR w DDR po ostatnich opadach śniegu, ale niepotrzebnie. U Niemców Ordnung muss sein, ścieżki przejezdne w 100%.
Tomek coś tam foci w oddali
To ja zrobię wiosnę w bliska
Wyjaśnienie zagadki dla niewtajemniczonych, czworo rowerzystów na trzech rowerach
W Krackow pod Muzeum Samochodów, po popasie postanowiliśmy założyć zespół rozrywkowo-akrobatyczny
W drodze z Krackow do Battinsthal zaatakowały nas hordy wrzeszczących ptaszysk
W Pieńkuń podczas gdy pozostali uczestnicy wycieczki opracowywali plan powrotu...
... ja zająłem się uwiecznieniem Zamku Schloß-Museum Penkun
I mimo tego, że byłem tu już nie raz, dopiero teraz odkryłem zegar złoneczny, który wskazywał poprawną godzinę!
Powrót wzdłuż Autostrady A11, na zdjęciu ViaToll po niemiecku czyli Toll Collect
Popasik pomiędzy Nadrensee a Ladenthin
No i moje ulubione szpulki, nie mogę przejechać spokojnie bez zdjęcia
Za Łodzięcinem spotykamy pędzącego na przeciw nam Misiacza, który zawraca i dalej jedziemy razem.
Wracamy do miejsca startu. Widok na Wyspę Miłości na Jeziorze Słonecznym.
To była bardzo miła sobotnia wycieczka. Oby do wiosny!!!
Udział wzięli:
Bielikiem do Aldika
Sobota, 9 marca 2013 | Komentarze 19
Przebyte 108.60 km, w czasie 05:23 h, średnio 20.17 km/h, maksymalnie 42.30 km/h, przy temp. 2.0 ºC |
Szczecin - Górki Ustowskie - Ustowo - Kurów - Siadło Dolne - Siadło Górne - Moczyły - Kamieniec - Pargowo - Neurochlitz - Gartz - Vierraden - Schwedt (pol. Świecie nad Odrą) - Vierraden - Gartz - Mescherin - Staffelde - Neurochlitz - Rosówek - Kołbaskowo - Smętowice - Przecław - Szczecin
Monter rzucił na forum RS propozycję poturlania się w kierunku Gartz lub Schwedt, w zamian odwołanej wycieczki do Berlina. Ponieważ trasa była luźną propozycją Krzyśka, ułożyłem sobie w głowie plan wycieczki przez Szlak Bielika w okolice Gartz. Na starcie pojawił się także Piotrek {Peio], który też miał ułożony plan w swojej głowie, szybki asfaltowy wypad do Świecia nad Odrą, celem zakupu czekolady w Aldiku. Pomimo oporów udało mi się namówić resztę ekipy na przejazd Szlakiem Bielika, i powrót asfaltami. Niestety temperatura mocno się zbliżyła do zera, ale prawdziwym wrogiem był dzisiaj silny i zimny wiatr ze wschodu.
Kierując się z Siadła Górnego w stronę przejazdu pod autostradą pomyliłem drogę, i dojechaliśmy do płotu przy autostradzie. Powrót na właściwą drogę na przełaj przez las.
Droga została co nieco sponiewierana przez pojazdy leśników, na szczęście było sucho
Trochę tego zwieźli z lasu
Czas na wspólną fotkę, od lewej Krzysiek, Jacek, Arek i Piotrek
Za Pargowem spotykamy nie lubiących długo spać rowerzystów. Jarek, Jurek i Adrian już wracają z treningu.
Docieramy do celu
Okazuje się, że Piotrek mówiąc czekolada ma na myśli większe ilości tego smakołyku. Pewnie w poniedziałek będzie można go spotkać na jednym z targowisk, jak handluje niemieckimi słodkościami ;-)))
Ponieważ zimny wiatr mocno nam dokuczał, postanowiliśmy zrobić popas w cieplutkim wnętrzu Oder-Center, pomiędzy C&A i MediaMarkt.
Chyba nie jest to ogólnie praktykowane, bo jakoś tak dziwnie na nas spoglądali ;-)
Powrót dosyć szybki, za szybki jak dla mnie, więc zdjęć mało. Pozostałości po wieży w Vierraden
I jaz na kanale przed Gartz. Piotrek ustawiał aparat i nie zdążył dobiec.
Niestety pod koniec wycieczki przyplątała mi się jakaś kontuzja prawego kolana. Jedynym sposobem zmniejszenia bólu było wypięcie się z SPD i położenie piety na pedale. Poza tym wypad udany. Kolejna setka zaliczona.
Udział wzięli:
Do śluzy na Randow szlakiem XIII wiecznych kościółków
Poniedziałek, 4 marca 2013 | Komentarze 35
Przebyte 63.00 km, w czasie 03:53 h, średnio 16.22 km/h, maksymalnie 41.30 km/h, przy temp. 8.0 ºC |
Szczecin - Przylep - Stobno - Małe Stobno - Bobolin - Schwennenz - Grambow (pol. Grębowo) - Ramin (pol. Rąbin) - Retzin (pol. Rzecin) - Śluza na Randow - Menkin - Löcknitz - Ramin - Grambow - Kościno - Dołuje - Mierzyn - Szczecin
Dzisiejsza wycieczka narodziła się bardzo spontanicznie. Jeden sms do Krzyśka [Montera] i jesteśmy umówieni w samo południe na Jeziorku Słonecznym. Cel wycieczki: śluza na rzece Randow, ta sama, na którą nie udało nam się trafić wracając z jednej z tegorocznych wycieczek. Błotko i grząski grunt gwarantowane. Żeby nie było za nudno dodajemy do planu wyprawy zwiedzanie wiejskich kościołów w drodze do śluzy.
Pierwszy kościół w Schwennenz widzieliśmy już kilkadziesiąt razy, fotka tylko z reporterskiego obowiązku w związku z tematem przewodnim wycieczki
To drzewko przed Grambow nawet na zimę nie straciło owoców. Ale w smaku podjeżdżają już winkiem ;-)
Kościół Ewangelicki w Grambow z XIII wieku. Na murach kościoła tabliczka z opisem w czterech językach, w tym po naszemu, a w zasadzie to po polskiemu. Treść tabliczki jest tutaj a informację można znaleźć także na stronie Architektura Sakralna Pomorza Zachodniego
Na cmentarzu znajduje się pomnik nagrobkowy A. E. Von Stechow ( 1773), urna z piaskowca z płaskorzeźbą i herbem.
Kościół Ewangelicki w Ramin z XIII wieku. Jeden z najstarszych zachowanych na Pomorzu Przednim kościołów zbudowanych z ciosów granitowych. Opisany na stronie Evangelische Kirche in Mecklenburg-Vorpommern oraz Architektura Sakralna Pomorza Zachodniego
Kościół Ewangelicki w Retzin z XIII wieku. Wieża zachodnia z cegły z 1878 roku. Opisy jak poprzednio na stronie Evangelische Kirche in Mecklenburg-Vorpommern oraz Architektura Sakralna Pomorza Zachodniego
Na cegłach można odnaleźć akcenty szczecińskie
A na piorunochronie niemiecką dokładność ;-)
Koniec tego zwiedzania. Jedziemy w kierunku śluzy
Po przebrnięciu przez mocno rozmiękczone podłoże docieramy do celu
Dalej jakieś 200 metrów pieszo
I rowerkiem po błotku
Docieramy do Menkin. Kolejny kościół ewangelicki z XIII wieku. Niestety możemy podziwiać go tylko zza płotu. Z opisu na stronie Evangelische Kirche in Mecklenburg-Vorpommern wynika, że warto zwiedzić wnętrze tego kościoła, ale z kolei opis na Architektura Sakralna Pomorza Zachodniego sugeruje, że może być to bardzo trudne.
Kościół zamknięty, no to jedziemy zobaczyć ogród
A tu taka perełka
Starczy tego zwiedzania. W Löcknitz nabywamy w REWE izotoniki i po znalezieniu miejsca osłoniętego od wiatru robimy popas w ciepełku chylącego się już ku zachodowi słoneczka.
Wracamy "skrótami", żeby spalić izotoniki przed wjazdem do PL. Tutaj droga z Grambow w kierunku Kościna
Pamiątkowe zdjęcie na koniec i kolejnymi skrótami zmierzamy do domciu.
Całkiem fajna spontaniczna wycieczka. Miała być tylko śluza a zaliczyliśmy jeszcze kilka XIII wiecznych kościołków. Pogoda dopisała. W pewnym momencie było nawet 10ºC, ale pod koniec wycieczki temperatura spadłą do 2ºC. Wiatr mocno nie przeszkadzał a nawet czasem wiał elegancko w plecy.
Udział wzięli:
Nowe Warpno przez Poddymin i drogę Dobieszczyn-Karszno w budowie
Niedziela, 3 marca 2013 | Komentarze 16
Przebyte 100.10 km, w czasie 04:46 h, średnio 21.00 km/h, maksymalnie 45.70 km/h, przy temp. 5.0 ºC |
Szczecin - Głębokie - Pilchowo - Tanowo - Poddymin (Barnimowo) - Dobieszczyn - Karszno - Przedborze - Nowe Warpno - Przedborze - Karszno - Warnołęka - Brzózki - Trzebież - Uniemyśl - Niekłończyca - Dębostrów - Jasienica - Police - Skolwin - Stołczyn - Gocław - Golęcino - Szczecin
Lakoniczny wpis Montera na forum BS: Nowe Warpno, start 10:00 Głębokie, Zapraszam. No to jedziemy. Na początku w składzie trzyosobowym z Monterem i Peio, później przed Tanowem dołącza do nas Bielik. Celem jest Nowe Warpno przez drogę w budowie Dobieszczyn-Karszno. Po drodze drobna korekta i jedziemy zobaczyć Poddymin, osadę położona 900 m od drogi, która każdy na nas jeździł wielokrotnie. Nie wiem tylko w jakim celu tak się przyłożyłem wczoraj do wyczyszczenia roweru, dzisiaj wyglądał jeszcze gorzej niż przed myciem. Ale nic to, zarówno on, jak i jego posiadacz lubią się przejechać nie tylko po asfalcie ;-)
W Poddyminie przywitał nas Szarik
W tym miejscu rower zaczął swoje przestawanie bycia czyściutkim ;-)
Początek drogi Dobieszczyn-Karszno.
Cała droga ma około 12 kilometrów, pierwsze kilometry jedziemy po nowym asfalcie. Prawa strona jest gotowa, lewa w budowie.
Monter łapie gumę, my robimy popas i łapiemy oddech
Asfalt się kończy
Jak widać po wielkości wykopu, podbudowa drogi będzie solidna
Regulacja strumienia
Nagle wjeżdżamy na jakiś dziwny obszar, po prawej i po lewej stronie nie ma śladu śniegu, a nasza droga nie dość, że błotnista, to jeszcze mocno śliska
No i jesteśmy u celu podroży: Nowe Warpno
Czas lekko przeczyścić rower
Zrobić w końcu wspólną fotkę
Przy rybaku podobnym do tego z Ueckermünde
Po pożegnaniu z Bielikiem udajemy się na zwiedzanie i uwiecznianie piękna Nowego Warpna
Kierujemy się na jeszcze nie skończona świetną promenadę
Szachownice widywałem już wcześniej, ale planszę do Chińczyka na powietrzu widzę pierwszy raz
W oddali Altwarp
Wracamy inną drogą przez Trzebież i Police, mówią, że Szczecin nie jest wioską z tramwajami, a może jest ;-)
Po drodze napotykamy takie cudo
Trzeba więc zrobić wspólną fotkę
Bardzo fajna wycieczka, chociaż jak dla mnie trochę za wysokie tempo. No i mimo, że tego nie było w planach, zrobiłem pierwszą setkę w tym roku. A dzięki powrotowi przez nadodrzańskie dzielnice Szczecina są nowe plany na wycieczki.
Wszystkie zdjęcia
Udział wzięli:
Ognisko nad Gunicą
Sobota, 2 marca 2013 | Komentarze 7
Przebyte 69.00 km, w czasie 03:49 h, średnio 18.08 km/h, maksymalnie 40.00 km/h, przy temp. 5.0 ºC |
Szczecin - Przylep - Stobno - Bobolin - Schwennenz - Grambow - Neu Grambow - Grenzdorf - Hohenfelde - J. Obersee - Blankensee - Pampow - Stolec - J. Stolsko - Dobieszczyn - Podbrzezie - rz. Gunica - Tanowo - Pilchowo - Głębokie - Szczecin
Nie wiem jak Yogi to załatwił, ale parę dni temu wrzucił wpis na forum RS pt. "Wiosna Przyszła - Czas Jechać Na Ognicho" i ta wiosna naprawdę przyszła. Wyszło słoneczko i zrobiło się całkiem przyjemnie. Jedynie chłodny wiatr powodował, że temperatura odczuwalna była lekko niższa od rzeczywistej. I właśnie wiatr spowodował, że musieliśmy zmienić miejsce rozpalenia ogniska. Po drodze udało się nam także zaliczyć zwiedzanie pozostałości po spichlerzu w Grambow. W soboty wstęp wolny, ale wchodzi się na własne ryzyko.
Zbiórka nad Jeziorkiem Słonecznym, robię zbiorową fotkę i nagle BUM!
Pani z Opelka na blachach ZPL zaatakowała naszego Swinga "Filipinka". Huk był duży ale straty raczej niewielkie.
Po przekroczeniu granicy w Bobolinie tradycyjnie mały popas i dopieszczenie sprzętu
Następny postój: Dawny Spichlerz Grambow
No to zwiedzamy
Next Stop: Huśtawka w Grenzdorf
Okazuje się, że Druh Drużynowy ma także zdobytą Sprawność "Tarzana" ;-)
Ta brzozowa alejka jest piękna o każdej porze roku
Kolejny popas nad Jeziorem Obersee, przecież tempo miało być piknikowe ;-)
Przepiękna droga z Pampow do Stolca, (nie licząc bruku)
W Stolcu robimy zakupy Podwawelskiej w miejscowym GS'ie przemianowanym na sieć ABC
I jedziemy na zaplanowane ognisko nad Jeziorem Stolsko. Niestety duży wiatr spowodował konieczność znalezienia innego miejsca na ognisko. Robię fotki i spadamy.
Mieliśmy pojechać na ognisko na Głębokie, ale po drodze trafiło się fajne miejsce przed Tanowem nad Gunicą
Rach ciach i ognisko gotowe
Między innymi dzięki przygotowanemu w domu przez Ernira rozpalaczowi ognisk
Janusz chyba próbował podwędzić kiełbaskę Ani ;-)
Ale do kobiety z takim scyzorykiem lepiej nie fikać...
No i mimo przeciwności losu w końcu udało się poddać kiełbaski procesowi obróbki termicznej. Mniam.
Udział wzięli:
Lutowa Masa Krytyczna i Shaft-drive
Piątek, 22 lutego 2013 | Komentarze 10
Przebyte 13.50 km, w czasie 00:54 h, średnio 15.00 km/h, maksymalnie 0.00 km/h, przy temp. -2.0 ºC |
pl. Lotników - Jana Pawła II - Piłsudskiego - pl. Szarych Szeregów - Piastów - pl. Kościuszki - Krzywoustego - pl. Zwycięstwa - Brama Portowa - 3 Maja - Dworcowa - Nabrzeże Wieleckie - Wyszyńskiego - Brama Portowa - Niepodległości - pl. Żołnierza Polskiego - Matejki - Piłsudskiego - pl. Rodła - Piłsudskiego - pl. Grunwaldzki - Jana Pawła II - pl. Lotników
Króciutko w telegraficznym skrócie. Na starcie pomimo ujemnej temperatury pojawiło się około pięćdziesięciu chętnych do wspólnego przejazdu. Tym razem udało mi się nie zapomnieć nakrętek. Policja w zabezpieczeniu przejazdu jest coraz bardziej doskonała.
Co trzeba dać chłopcu i dziewczynce, żeby byli bardzo szczęśliwi?
Pompkę ;-)
Przed startem
I na mecie
No i w końcu mogłem przyjrzeć się z bliska nowemu nabytkowi Krzyśka [Montera], rowerowi bez łańcucha. Chyba spełnił swoje marzenia, bo mówił o tym, odkąd go znam ;-) Oto jego Shaft-drive w pełnej krasie:
Aktualizacja:
Podczas wizyty u Mamy dowiedziałem się, że piszą o nas w Kurierze Szczecińskim
Udział wzięli:
Rowerowo piesza penetracja prawego brzegu Odry Zachodniej
Niedziela, 17 lutego 2013 | Komentarze 10
Przebyte 90.00 km, w czasie 05:46 h, średnio 15.61 km/h, maksymalnie 44.30 km/h, przy temp. 0.0 ºC |
Szczecin - Przecław - Kołbaskowo - Rosówek - Neurochlitz - Staffelde - Mescherin - Gartz - Park Narodowy Doliny Dolnej Odry (Nationalpark Unteres Odertal) - Friedrichsthal - Gartz - Mescherin - Staffelde - Neurochlitz - Rosówek - Kołbaskowo - Przecław - Szczecin
Yogi umieścił na forum RS propozycję wycieczki pod tytułem Międzyodrzem Pod Widuchową, opisaną słowami:
Kolejna trasa z cyklu jeszcze tędy nie jechaliśmy i nie wiadomo czego się spodziewać, ale raczej jesteśmy przekonani że nie będzie łatwo... latem są tam mega chaszcze, wiosną podmokły grunt, więc zima jest najlepszą i chyba jedyną porą, aby zobaczyć co tam w trawie piszczy.
Tempo raczej fotograficzne, ale bez przesady... Jak kto ma ochotę na mały offroad serdecznie zapraszam.
W zasadzie można powiedzieć, że opis nie kłamał. Oprócz jednego przymiotnika przed słowem offroad ;-) No i myślałem, że offroad oznacza kiepską jazdę, a tu mieliśmy do czynienia z kiepskością prowadzenia i niesienia roweru. Za to piękne widoki i wesołe towarzystwo rekompensowały trudy włożone w pokonanie trasy.
Na samym starcie wycieczki Tomek zaliczył problem z kołem,
Co zaowocowało zrealizowaniem zapisu: "tempo raczej fotograficzne, ale bez przesady...", ponieważ o 10:15 mielismy spotkać się z Tunią w Mescherin. Efekt: Vśr=24,1 km/h. Jak dla mnie dosyć szybko.
Szybka fotka ciekawej dylatacji na nowiutkim moście w Mescherin
I kończymy z koksowniczym tempem, a zaczynamy obcowanie z przyrodą wzdłuż Odry Zachodniej. Na zdjęciu widok w górę rzeki, po prawej stronie Mescherin i zaczynająca się piękna asfaltowa droga Szlaku Odra-Nysa, ale dzisiaj wybieramy lewą stronę przez błota i chaszcze.
Do Gartz w zasadzie jedziemy, stając od czasu do czasu na fotkę
Ścieżka robi się coraz bardziej błotnista, chyba jest za ciepło
I w pewnym momencie nie jestem w stanie dalej jechać. Co u licha już mi zabrakło sił? Przyczyna jest prozaiczna, błoto i kiepski błotnik (na najbliższym postoju na herbatkę pozbyłem się błotnika)Jedziemy idziemy dalej
Niestety infrastruktura wodna po naszej stronie Odry jest w stanie opłakanym
Ale za to Tunia w stanie roześmianym ;-)
Docieramy do Gartz od strony, od której nikt z nas jeszcze nie był
Obowiązkowo więc trzeba zrobić pamiątkową wspólna fotografię
O ile do tej pory głównie jechaliśmy, to od Gartz do Widuchowej przeważało prowadzenie roweru i podziwianie przyrody
Od tego marszu różne dziwne pomysły przychodziły do głowy
Cały czas mieliśmy nadzieję, że jak już nam się uda dojść na wysokość Widuchowej, to będziemy mieli możliwość przejść przez śluzę na stronę niemiecką i ruszyć utwardzonym gruntem w powrotna drogę. Pewnym punktem pośrednim były słupy energetyczne, od których miała pojawić się betonowa droga.
No i się pojawiła. Może na to nie wygląda, ale lepiej jechać po takiej drodze niż prowadzić rower po błocie.
Jak na razie widziałem tylko efekty pracy bobra, ale nigdy nie zastałem go przy pracy niestety
Po pokonaniu 15 kilometrów od Mescherin dotarliśmy do śluzy. Zajęło nam to prawie 5 godzin. Niestety nie było nikogo, kto by nam otworzył przejście.
Nie było więc innego wyjścia
Wszystkim się wydawało, że teraz pojedziemy sobie komfortowo w kierunku Szczecina, ale natura przygotowała dla nas jeszcze jedną próbę, próbę wody.
Ale to było dopiero preludium do ostatniego starcia. Jeszcze w butach nie chlupotało. Zaczęło dopiero po tej próbie. Wszystkim.
I na koniec pytanie: Ile osób potrzeba, żeby wkręcić żarówkę w Tuni rowerze ;-)
To było bardzo ciekawe doświadczenie. Gdybym na coś takiego porwał się samotnie to pewnie strasznie bym przeklinał pomysł. Ale ponieważ byliśmy w fajnej grupie to czas minął bardzo przyjemnie. Pomimo temperatury 0ºC nie odczuwałem zimna, a czas wycieczki to w sumie prawie 10 godzin. Jedyny mankament to powrót w mokrych butach. Dziękuje za miłe towarzystwo i do następnego. Na razie bez offroad poproszę ;-)
Analiza czasowa:
Udział wzięli: