Info
Ten blog rowerowy prowadzi Jaszek z miasteczka Szczecin. Mam przejechane 11351.14 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.39 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Czerwiec11 - 62
- 2013, Maj13 - 113
- 2013, Kwiecień8 - 75
- 2013, Marzec6 - 87
- 2013, Luty5 - 47
- 2013, Styczeń1 - 2
- 2012, Grudzień4 - 30
- 2012, Listopad6 - 58
- 2012, Październik4 - 24
- 2012, Wrzesień5 - 30
- 2012, Sierpień8 - 56
- 2012, Lipiec8 - 48
- 2012, Czerwiec6 - 47
- 2012, Maj9 - 55
- 2012, Kwiecień9 - 31
- 2012, Marzec9 - 42
- 2012, Luty5 - 19
- 2012, Styczeń5 - 18
- 2011, Listopad7 - 8
- 2011, Październik10 - 9
- 2011, Wrzesień6 - 6
- 2011, Sierpień10 - 2
- 2011, Lipiec6 - 3
- 2011, Czerwiec7 - 3
- 2011, Maj9 - 0
- 2011, Kwiecień11 - 0
- 2011, Marzec8 - 0
- 2010, Listopad1 - 0
- 2010, Październik10 - 0
- 2010, Wrzesień15 - 0
- 2010, Sierpień1 - 0
Löcknitz - wycieczka do skupu butelek
Środa, 12 września 2012 | Komentarze 3
Przebyte 48.40 km, w czasie 02:01 h, średnio 24.00 km/h, maksymalnie 44.70 km/h, przy temp. 16.0 ºC |
Szczecin - Przylep - Stobno - Bobolin - Schwennenz - Grambow - Ramin - Löcknitz - Bismark - Linken - Lubieszyn -Dołuje - Skarbimierzyce - Mierzyn - Szczecin
Szybki wypad z Monterem do skupu butelek. Ponieważ w naszym kraju problem oddania butelek jest nie rozwiązany od lat, udaliśmy się do najbliższego punktu po drugiej stronie granicy. Wybór padł na Löcknitz. Spytałem tylko Krzyśka czy nie będzie padać, powiedział, że nie ma obaw. W drodze do skupu świeciło słoneczko i tylko gdzieś za Ramin poczułem na nosie z pięć kropelek deszczu. Natomiast w trasie powrotnej co prawda deszcz nas nie dopadł, ale jechaliśmy po drodze po niezłym opadzie. Gdybyśmy byli wcześniej, pewnie nieźle byśmy zmokli. Czyli przysłowie "Parasol noś i przy pogodzie" jest zawsze aktualne, a ja nie miałem kurtki przeciwdeszczowej.
Tempo było zacne, więc tylko dwie fotki w drodze do skupu
Żeby mieć z czym wracać za jakiś czas do skupu, uzupełniliśmy zapasy napojów do przetestowania:
Udział wzięli:
Koblentz w męskim składzie
Niedziela, 9 września 2012 | Komentarze 7
Przebyte 79.40 km, w czasie 04:23 h, średnio 18.11 km/h, maksymalnie 40.00 km/h, przy temp. 24.0 ºC |
Szczecin - Redlica - Wąwelnica - Lubieszyn - Dobra - Buk - Blankensee - Mewegen - Rothenklempenow - Dorotheenwalde - Breitenstein - Koblentz - Breitenstein - Dorotheenwalde - Rothenklempenow - Books - Plöwen - Bismark - Linken - Lubieszyn - Dołuje - Skarbimierzyce - Mierzyn - Szczecin
Spontaniczna wycieczka last minute w nieznane. Początkowo miał być Krzywy Las, ale plany zostały zmienione, a cel krystalizował się w czasie trwania wycieczki. Dzisiaj w męskim, pięcioosobowym gronie postanowiliśmy poruszać się w terenie jeszcze bardziej niż wczoraj. W czasie naszej wycieczki odbywał się rajd Baja Poland. Za wiele nie udało nam się zobaczyć, za to skutecznie uniemożliwił nam skorzystanie z dróg, które mieliśmy w planie.
Zbiórka nad Jeziorkiem Słonecznym, dzisiaj wyjątkowo dużo wędkarzy
Pojechaliśmy przedłużeniem Łukasińskiego prawie do Wąwelnicy, ale zahaczyliśmy o nowo powstałą drogę z Bezrzecza do Redlicy
A tak to miejsce wyglądało jeszcze dwa miesiące temu
Nowa droga w pełnej krasie
Baja Poland na trasie dawnej kolejki wąskotorowej uniemożliwia nam przejazd
Zawracamy więc i odkrywamy skrót z Wąwelnicy do BP w Lubieszynie
Gdzie naszą uwagę przykuwa traktor, naszpikowany elektroniką jak gabinet Michnika
W Dobrej chwilę czekamy na rajdowców, ale nikt nie nadjeżdża
Udajemy się zatem najdoskonalszą drogą dla rowerów w naszym zakątku Polski w stronę DDR...
...przekraczając granicę jak ostatnio szlakiem przemytników
W Blenkensee robimy popasik w knajpce u p. Ali i uczymy się wymowy nazwy wioski. Do ten pory mówiłem Blenken-s-i-i z angielska, a prawidłowo jest Blenken-s-e-e
Ponieważ nie wszyscy byli w Rothenklempenow, robimy zwrot w prawo
Czyżby jakiś dziwny cmentarz?
Nie, to pozostałości po ławkach w amfiteatrze
Docieramy do Jeziora w Koblentz
Szybka analiza jak wrócić do domu nie jadąc taką samą drogą
Zwiedzamy Mauzoleum Rodu von Eickstedt
Gdzie historia przeplata się ze współczesnością
Ostatni popas na terenie dawnego przejścia granicznego w Lubieszynie
Udział wzięli:
Do Penkun lasami polami i ścierniskami
Sobota, 8 września 2012 | Komentarze 4
Przebyte 84.70 km, w czasie 04:40 h, średnio 18.15 km/h, maksymalnie 56.80 km/h, przy temp. 20.0 ºC |
Szczecin - Mierzyn - Kościno - Schwennenz - Ladenthin - Hohenholz - Krackow - Penkun - Luckow - Petershagen - Keesow - Tantow - Rosow - Neu Rosow - Kołbaskowo - Smolęcin - Barnisław - Warnik - Będargowo - Stobno - Przylep - Szczecin
Skorzystaliśmy z propozycji Beaty [Ruda81] na forum RS udania się na krótszą wycieczkę do Penkun. O dziesiątej spotkaliśmy się na naszym ulubionym starcie wycieczek, przy Jeziorku Słonecznym. Ostatnio tak sobie rozmyślałem, że ciężko znaleźć w naszej okolicy miejsce lub trasę, gdzie jeszcze nie byłem, i trzeba będzie zacząć jeździć gdzieś dalej. Mocno się jednak myliłem. Ponieważ kierowniczka wycieczki nie miała zaplanowanej na sztywno trasy do Penkun, i była podatna na modyfikacje, a na starcie pojawił się Krzysiek [Monter] efekt mógł być tylko jeden: lasy, pola i skróty przez ścierniska. I był to pomysł genialny w swojej prostocie. Ocierając się o miejsca doskonale mi znane przebyliśmy całą trasę po ścieżkach całkowicie nowych. Dzięki temu, że całą ekipa była na rowerach gotowych do walki z terenem wycieczka przebiegła rewelacyjnie. Nawet wiaterek czasem powiał w plecy i udało się na asfalcie rozpedzic do 57 km/h :-)
Wspólne zdjęcie na starcie, razem z szosowcami, którzy pognali do Schwedt
Zawsze mnie intrygowała ta pajęczynka w Mierzynie, w końcu udało mi się stanąć i zrobić zdjęcie
Z Mierzyna jedziemy w kierunku Stobna, następnie skret w prawo i polami zaczynamy eskapadę w kierunku Kościna
Okazuje się, że poszukiwacze skarbów są nie tylko na nadmorskich plażach
Chwila zastanowienia i dalej w pole
Na przejściu granicznym ruszamy śladem pasa granicznego
Robiąc zdjęcie usłyszałem jakiś hałas, może to pociąg, a może kombajn? Fajnie byłoby uchwycić jeszcze przejeżdżający pociąg na zdjęciu. No ale nie ma czasu na czekanie. Po minucie na wiadukcie pędzi czerwony DB. Gad demyt!
Dzisiejsza wycieczka obfitowała w jabłuszka. Cały czas jechaliśmy jakby Apfelallee
No to zaczynamy buszowanie w kukurydzy
Grupa pojechała dołem, a ja z Monterem nasypem dawnej kolejki wąskotorowej. Widoki były wspaniałe, ale zielsko wkręcało się w tryby.
Za to jabłuszka można było zrywać z czubka drzewa
Spotkanie z historią w Hohenholz. W odróżnieniu od wielu wiosek z Hohen w nazwie, do tej nie trzeba się wspinać mocno pod górkę
W Penny Markt odwiedzanym masowo przez szczecinian w ubiegłym wieku robimy zakupy i udajemy się na popas
Cel wycieczki osiągnięty, można włączyć tryb improwizacji trasy powrotnej. Monter jest zachwycony :-)
No to skrócik na dzień dobry
Zawsze marzył o sumiastych wąsach, ale żona się nie zgodziła. El Monter we własnej osobie
Kolejny popas przy wiatraku w Luckow
Zabawiały nas dwa małe kotki, chyba znały polski, bo reagowały na miaaałłł...
Cały czas wracamy skrótami
Granicę przekraczamy jakimś przemytniczym szlakiem. Skąd on go zna?
Dalej wzdłuż torów do Kołbaskowa
Kubaros ma dosyć jazdy w terenie. Postanawia jechać torami
Bardzo rzadko zdarza się, że cała wycieczka w pełnym składzie dociera do miejsca startu, dzisiaj się to nam udało
Podsumowując: rewelacyjna wycieczka w znanych i nie znanych pobliskich terenach ze znanymi i nowo poznanymi cyklistami.
Udział wzięli:
Świnoujście - Anklam - Szczecin
Niedziela, 19 sierpnia 2012 | Komentarze 6
Przebyte 140.00 km, w czasie 06:40 h, średnio 21.00 km/h, maksymalnie 51.00 km/h, przy temp. 32.0 ºC |
Świnoujście - Garz - Zirchow - Gorke - Paske - Usedom - Voßberg - Zecherin - Pinnow - Libnow - Relzow - Anklam - Neu Kosenow - Ducherow - Heidberg - Leopoldshagen - Monkebude - Grambin - Ueckermünde - Eggesin - Ahlbeck - Gegensee - Hintersee - Dobieszczyn - Tanowo - Pilchowo - Głębokie - Szczecin
Parę lat już przeżyłem, ale ostatnio zdarza mi się robić różne rzeczy po raz pierwszy w życiu. Dzisiaj po raz pierwszy spałem na plaży nad morzem pod gołym niebem i pierwszy raz obserwowałem wschód słońca. Razem z Krzyśkiem [Monterem] i Piotrkiem [Bronikiem] zrealizowaliśmy plan, który zrodził się już jakiś czas temu i systematycznie był odkładany. Na miejsce noclegu wybraliśmy pas transgraniczny pomiędzy Polską a Niemcami na plaży w Świnoujściu. Noc była cieplutka, dzięki Jarkowi [Gadzikowi] nabyłem brezent, który posłużył za prześcieradło oraz nakrycie dla rowerów. Jedynym mankamentem była dyskoteka po Niemieckiej stronie, która katowała nas muzyką techno przez całą noc, aż do godziny ósmej rano. Rano po przebudzeniu o wschodzie słońca z rozgoryczeniem odkryłem, że ktoś postanowił buchnąć mi górną część lidlowej sakwy rowerowej. Nie byłaby to wielka tragedia, gdyby nie to, że był tam aparat fotograficzny, a w nim relacja z poprzedniego dnia, wszystkie wspólne zdjęcia robione ze statywu. No cóż, za brak czujności trzeba zapłacić...
Wschód słońca na plaży w Świnoujściu
I widok na nasze obozowisko
Na pasie granicznym znajdują się panele słoneczne, podążające za słońcem.
Po pamiątkowym zdjęciu na granicy...
... udaliśmy się na śniadanie do Baru Kopytko
Okazało się, że Krzysiek ma problem z oponą i wróci pociągiem
W powrotną drogę do Szczecina udaliśmy się zatem w trojkę, z Arturem i Bronikiem. Ponieważ upał był niemiłosierny, wyłączyliśmy zwiedzanie i zajęliśmy się jazdą z dosyć długimi przerwami na popas. Żeby było przyjemnie, trzeba było upolować jakiś fajny cień na przerwę za Libnow.
W Anklam tylko fotka z mostku i gnamy dalej
Zatrzymujemy się na drugi popas nad wodą w cieniu drzew w Ducherow
I kolejny na CPN'nie w Eggesin. Niemcy to bardzo dziwny kraj. Oprócz tego, że na stacji można kupić zimne piwko, to można je na miejscu wypić i na dodatek pojechać rowerkiem legalnie w dalszą drogę...
Króciutki popas w Hintersee
I docieramy do miejsca zbiórki, nad Jeziorem Głębokim.
Pomimo panującego upału i niemiłych przeżyć związanych z kradzieżą, to była bardzo fajna i pouczająca wycieczka. Część zdjęć podkradziona Bronikowi, dzięki :-)
Udział wzięli:
Szczecin - Anklam - Świnoujście
Sobota, 18 sierpnia 2012 | Komentarze 10
Przebyte 152.00 km, w czasie 07:40 h, średnio 19.83 km/h, maksymalnie 49.00 km/h, przy temp. 25.0 ºC |
Szczecin - Głębokie - Pilchowo - Tanowo - Dobieszczyn - Hintersee - Ludwigshof - Ahlbeck - Vogelsang - Bellin - Ueckermünde - Grambin - Monkebude - Leopoldshagen - Heidberg - Ducherow - Neu Kosenow - Anklam - Relzow - Libnow - Pinnow - Zecherin - Voßberg - Usedom - Paske - Stolpe - Dargen - Neverow - Zirchow - Garz - Kamminke - Paprotno - Świnoujście
Ten dzień obfitował w wycieczki zaproponowane przez rowerzystów na forum RS. Postanowiłem dołączyć do dwuetapowego wypadu dookoła Zalewu Szczecińskiego z noclegiem na plaży pod gołym niebem. To mój pierwszy wypad z sakwami, śpiworem i zaopatrzeniem na dwa dni. Rower znacząco przybrał na wadze. Za radą doświadczonego trapera Jarka (Gadzika) nabyłem droga kupna brezent, który miał posłużyć na plaży za schronienie. Wystartowaliśmy w pięcioosobowym zespole (Basia, Krzysiek, Piotrek, Andrzej i ja) z Głębokiego o 8:30. W Tanowie dołączył do nas Artur. Nie wszyscy mieli w planach nocleg na plaży, ale o tym później. Zrobiłem mnóstwo zdjęć po drodze, niestety z pewnych względów nie wszystkie mogę zaprezentować, brakuje tych robionych aparatem, zostały komórkowe.
Pierwszy krótki postój na wysokości Bartoszewa, coś tam obciera w Bronikowym rowerze
W Tanowie czeka na nas Artur, krótka odprawa i ruszamy w drogę w kierunku Hintersee. Na "ulubionej" przez wszystkich rowerzystów jasnej długiej prostej do Dobieszczyna prowadzenie obejmuje Andrzej jadący na kolarce, prędkość oscyluje wokół 30 km/h i odcinek ten mija jak z bicza strzelił ;-)
W Hintersee jedziemy nieznanym mi kawałkiem drogi, więc fotografuję nowe obiekty
Droga przez wioske jest w remoncie, a wykop jak u nas przy remoncie autostrady
W Ludwigshof nie sposób nie natknąć się na koniki
A to mój objuczony konik w pełnej krasie
Zabudowania a Ahlbeck
Skrzynka pocztowa różną ma postać
A na przeciwko jak w skansenie
Temperatura wzrasta z każdą chwilą. Za Ueckermünde krówki chowają się w cieniu drzew
Z okazji zmiany HR max na 170 wręczyliśmy Monterowi słynną saperkę. Pawulon miał zorganizować we własnym zakresie ;-)
Transformator w Ducherow
W Anklam był jakiś festyn w piwem, wurstami i wyścigami na wodzie
W Pinnow stuknął mi 4 tysiąc kilometrów w tym roku (udało mi się ten fakt zarejestrować)
Stare Miasto w Usedom
W Stolpe nadrabiamy kawałek drogi, żeby zobaczyć zamek
Kiedyś rycerze dosiadali rumaków, dzisiaj też dosiadają...
W Kaminke niektóre domki wyglądają bajecznie
Gdzieś chyba widziałem zdjęcie z tego zjazdu. Wszyscy mamy nadzieję, że kierownik wycieczki Monter zna drogę, i nie będziemy musieli zawracać pod górkę.
Ciąg dalszy wycieczki w relacji z dnia następnego.
Udział wzięli:
Löcknitz - człowiek uczy się całe życie
Czwartek, 16 sierpnia 2012 | Komentarze 2
Przebyte 53.10 km, w czasie 02:38 h, średnio 20.16 km/h, maksymalnie 39.30 km/h, przy temp. 21.0 ºC |
Szczecin - Przylep - Stobno - Bobolin - Schwennenz - Grambow - Ramin - Löcknitz - Linken - Lubieszyn -Dołuje - Skarbimierzyce - Mierzyn - Szczecin
Szybciutki wypad z Monterem do Löcknitz oddać butelki po izotonikach. Co prawda 'norweska' wspominała o deszczu pod koniec dnia, ale co tam.
Ileż to już razy jechaliśmy przez przejście graniczne Bobolin- Schwennenz?
Krzysiek dobrowadza łańcuch do czystości
Mam więc czas pstryknąć kilka zdjęć moją Nokią N8 i potrenować robienie zbliżeń
Co ciekawego jest na tym zdjęciu? Ano nic. Robię je w celach porównawczych.
Jadąc tą drogą trzy tygodnie temu wyglądało to jak na zdjęciu poniżej: relacja TUTAJ, No ale wiadomo, Ordnung muss sein
Na koniec mapka szlaku wokół jeziorka, szlak do sprawdzenia następnom razom...
A wracając do tytułu wycieczki, w drodze powrotnej nagle jakaś tajemnicza siła odebrała mi moc kręcenia korbą. I nie miało to związku z tym, ze 'norweska' się nie myliła i zaczęło padać. Krzysiek co chwile mi uciekał, i mogłem go dogonić tylko wtedy, gdy stanął i czekał na mnie. Kompletnie nie mogłem zrozumieć dlaczego tak się dzieje, przecież dystans był żaden. Dopiero przy Jeziorku Słonecznym odkryłem przyczynę nagłej utraty mocy - spadek ciśnienia w przednim kole. Dziurka była tak mikroskopijna, że dopiero w wannie się pokazała. Nie zdawałem sobie sprawy, że tak niewielki spadek ciśnienia może spowodować aż takie konsekwencje.
Udział wzięli:
Zaprojektuj i pojedź - Trzebież Szczeciński
Środa, 15 sierpnia 2012 | Komentarze 6
Przebyte 82.80 km, w czasie 04:39 h, średnio 17.81 km/h, maksymalnie 41.00 km/h, przy temp. 22.0 ºC |
Szczecin - Głębokie - Żółtew - Bartoszewo - Tanowo - Turznica - Drogoradz - Trzebież Szczeciński - Jezioro Piaski - Podbrzezie - Tanowo - Pilchowo - Głębokie - Szczecin
W przeddzień wyjazdu zaproponowałem na forum RS wycieczkę realizowaną w systemie "Zaprojektuj i pojedź" czyli spotykamy się o 10:00 na Jeziorku Słonecznym i w zależności od liczby osób, możliwości, pogody, wiatru i chęci do pedałowania ustalamy trasę. Z takim miszmaszem skojarzył mi się Paprykarz szczeciński więc nadałem wpisowi taką nazwę kodową, co niektórzy blednie zinterpretowali, ze będziemy zajadać się tym lokalnym przysmakiem ;-).
Propozycji było kilka, po piętnastominutowej dyskusji ustaliliśmy: Trzebież Szczeciński. Teraz jeszcze pięć minut na ustalenie trasy, która pojedziemy, pamiątkowe zdjęcie uczestników i możemy ruszać.
Jedziemy w kierunku Tanowa Czerwonym Szlakiem od Głębokiego, ale najpierw sprawdzamy postępy prac na budowie Hali Sportowej.
Szybki przejazd przez las, po piaskach spowodował zwiększone zapotrzebowanie na płyny
Po zrobieniu zapasów żarełka i płynów w sklepie w Tanowie robimy popasik nad Gunicą. Wita nas Szarik, no a tam gdzie włochaty olbrzym, tam nie może zabraknąć...
Cała grupa pakuje kanapki w siebie,
A Basia, no przecież wiadomo
Po przekroczeniu Gunicy i minięciu szkółki leśnej skręcamy w prawo na drogę, którą zaproponował Ernir. Mówił, że jest to fajna ubita leśna ścieżka, i w gruncie rzeczy tak było...
...ale po dojechaniu do słynnej drogi leśnej nr 27 zapadła decyzja o zamianie trasy na bardziej ubitą
Przed Nową Jasienicą zrobiłem sobie samotnie skrót przez las, po drodze w pewnym momencie myślałem, ze trzeba będzie zawrócić, bo teren zrobił się mocno podmokły, ale się udało
mogłem więc zaczaić się z aparatem na nadjeżdżającą grupę
W Drogoradzu konie zdawały się wyglądać zwyczajnie
czego nie można powiedzieć o drzewach, takiego cudu jeszcze nie widziałem, połączenie przyrody z techniką czyli drzewo oplecione piorunochronem
Jeżeli zobaczysz taki widok jak poniżej czyli wagony i drewno, to znak, że dotarłeś do Trzebieży
Dworzec lata świetności ma już za sobą
Udało mi się uwiecznić na zdjęciu dwóch złomiarzy buszujących przy torach, łudząco podobnych do znanych mi rowerzystów
Tory z braku ruchu i opieki zarastają roślinnością
Padło pytanie, czy ktoś wie, co to za roślinka. Odpowiedź: zrób zdjęcie, na pewno Tunia będzie wiedziała. Zatem Tunia, wzywam Cie do tablicy ;-)
No i udało się, jesteśmy u celu podróży. Jak to mówią niektórzy, morze dla ubogich. Robimy długi popas na lody i moczenie w wodzie.
Powrót drogami leśnymi nr 14 i 18, zahaczając Jezioro Piaski
Kiedy Basia studiowała mapę, Beata i Marzena robiły chyba pojedynek na miny, prawie jak Syfon z Miętusem w Ferdydurke
Jeszcze tylko zdjęcie dostrzegalni przeciwpożarowej na Piaskowej Górze i pognaliśmy w dosyć żwawym tempie w stronę Szczecina
Bardzo fajna wycieczka w nieznane, przepraszam zawiedzionych brakiem Paprykarza, ale to miała być tylko metafora ;-)
A dlaczego Trzebież jest Szczeciński można poszukać w tym wpisie
Udział wzięli:
Matka Ziemia
Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 | Komentarze 3
Przebyte 10.80 km, w czasie 00:34 h, średnio 19.06 km/h, maksymalnie 42.00 km/h, przy temp. 20.0 ºC |
Szczecin - Cmentarz Centralny - Szczecin
Jadąc przez Cmentarz Centralny natknąłem się na coś, czego wcześniej tu nie widziałem. Matka Ziemia - kopia rzeźby Ernsta Barlacha z 1921 roku.
Oryginał znajduje się od 1967 roku na cmentarzu Świętej Gertrudy w Gustrow.
Więcej informacji w Wikipedii: Rzeźba powstała na zamówienie szczecińskiego kupca działającego w branży drzewnej Richarda Biesela i na blogu Szczecin nie jest wioską z tramwajami
Cmentarz Centralny to bardzo ciekawe miejsce, Relacje z poprzedniej eskapady
Udział wzięli:
Meklemburgia-Pomorze Przednie czyli "Co się odwlecze, to nie uciecze", chociaż...
Sobota, 11 sierpnia 2012 | Komentarze 10
Przebyte 108.80 km, w czasie 05:55 h, średnio 18.39 km/h, maksymalnie 41.60 km/h, przy temp. 21.0 ºC |
Greifswald - Kemnitz - Lanken - Loissin Bungalowsiedlung - Lubmin - Freesendorf - Freest - Kröslin - Karnin - Wolgast - Hohendorf - Zarnitz - Hohensee - Waschow - Lassan - Murchin - Anklam
Pod koniec czerwca Jewti napisał na forum RS Planujemy jednodniową wycieczkę rowerową po trasie Straslund-Greifswald-Wolgast-Peneemunde-Swinoujście. Od tamtej pory już trzy razy próbowaliśmy zrealizować plan, i za każdym razem kończyło się to fiaskiem. Wydawało mi się, że naszym przeciwnikiem była tylko pogoda, ale po tej wyprawie wydaje mi się, że mamy do czynienia z jakąś większą siłą. No bo jak można nazwać takie nagromadzenie zdarzeń, które miały nas zawrócić z wycieczki - coincidence?
Zaczęło się niewinnie, Ania złapała gumę, normalna rzecz na wycieczce rowerowej. Nie opóźniło to nam wyjazdu bo naprawa odbywała się podczas jazdy pociągiem. W Pasewalku mieliśmy przesiadkę i część grupy pojechała rozejrzeć się po mieście. No i kolejny incydent - Monter wraca z urwaną kierownicą. Pewnie wiele osób taka sytuacja zmusiła by do odwrotu, lecz nie dla takiego zahartowanego w boju chłopaka, coś tam odkręcił, coś przykręcił, poprawił gumą do żucia i w drogę. Ale usłyszeć od Mistrza Skrótów: dzisiaj poproszę tylko asfaltami - bezcenne.
W tym samym czasie Bronik pojechał się przebrać w jakieś ustronne miejsce. Tajemnicza siła wysłała mu sms'a z numerem do ambasady i stawką w roamingu, i gdy jadąc rowerem odczytywał wiadomość, usłyszał zza krzaka HALT! Skończyło się mandatem w wysokości 25€. Nie wiem, czy niemiecka policja zawsze jest taka zasadnicza, czy Piotrek miał pecha, bo w tym dniu były planowane w okolicy manifestacje neofaszystów i ich przeciwników, z związku z czym było mnóstwo policjantów w bojowym ekwipunku.
Po pewnym czasie, gdy sytuacja wydawała się ustabilizowana, jakiś rozpędzony niemiecki szoszon pojawił się na kursie kolizyjnym Bronika, ale dzięki refleksowi zakończyło się tylko na obtarciach lakieru. I już do końca wycieczka toczyła się powoli do celu, baaardzo powoli.
Trzeba będzie powtórzyć wycieczkę na tym kierunku bo widoki zapierają dech w piersi i warto się nimi nacieszyć.
Udział wzięli:
VII Maraton MTB dookoła Jeziora Miedwie
Sobota, 4 sierpnia 2012 | Komentarze 11
Przebyte 57.90 km, w czasie 02:20 h, średnio 24.81 km/h, maksymalnie 41.40 km/h, przy temp. 22.0 ºC |
Morzyczyn - Kunowo - Koszewko - Koszewo - Wierzbno - Grędziec - Okunica -
Ryszewo - Turze - Młyny - Giżyn - Dębina - Bielkowo- Jęczydół - Morzyczyn
No i stało się, nadszedł ten dzień. Po kilku objazdach i przygotowaniach nadszedł czas sprawdzenia się na trasie Maratonu. Kilka dni wcześniej odchudziłem o 2,5 kg rower, poprzez zdjęcie niepotrzebnych podczas Maratonu części. Zaopatrzony w koks pod postacią izotonika i batonika energetycznego stawiłem się na starcie. Moje założenie było takie: dojechać w pierwszej setce w swojej kategorii M4. Niestety postanowiłem skosztować na bufecie sernika, tak mocno reklamowanego przez znanych mi rowerzystów, tego sernika, którego zabrakło podczas oficjalnego objazdu, i dojechałem na 105 pozycji z czasem 02:20:15.01.
Ale nic, będzie co poprawiać za rok. Impreza była przygotowana znakomicie. Był to mój pierwszy występ z numerem startowym na rowerze.
Gotowy do drogi ;-)
Prezentacja zawodników w nowych koszulkach Szczecin na Rowerach. Trzeba przyznać, że Jarek wpasował się idealnie z kolorystyką swojej koszulki w resztę teamu.
Przygotowanie do startu grupy M2
Start kategorii M3
Ponieważ podczas Maratonu próbowałem się ścigać, to zdjęć z trasy nie ma. Po zakończeniu wyścigu w amfiteatrze odbył się mini koncert, dekoracja zwycięzców oraz losowanie nagród dla uczestników. Wszystkie te elementy przerywane były potężnymi opadami deszczu. Na szczęście organizatorzy w takich chwilach pozwalali schronić się pod dachem amfiteatru, wobec czego nie był ten deszcz taki straszny dla nas.
Pucharów do wręczenia była cała masa
Dekoracja kobiet w kategorii open
Dekoracja mężczyzn w kategorii open
Jak śpiewała Budka Suflera,
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój...
Poniżej na podium Teresa z Morynia, zajęła pierwsze miejsce w swojej kategorii. Gratulacje!!! Aż wstyd się przyznawać, byłaś szybsza ode mnie.
Podczas losowania nagród szczęście uśmiechnęło się do mnie, i zostałem posiadaczem odkurzacza ufundowanego przez Domowe Przedszkole Kubusia Puchatka :-)
Udział wzięli: